Historia niesamowitej przyjaźni, która wydarzyła się naprawdę
Michael King to bezdomny, zagubiony i smutny człowiek, który od wielu lat żyje na ulicach Portland. Pewnej deszczowej nocy znajduje zaniedbaną i ranną kotkę, którą postanawia przygarnąć. Michael wydaje ostatnie pieniądze na karmę i leki dla futrzaka, któremu nadaje imię Tabor.
Od tej chwili jego życie zaczyna zmieniać się na lepsze – wreszcie staje się zauważalny dla innych ludzi, którzy widząc ten nietypowy duet, chętniej dzielą się jedzeniem i pieniędzmi. Kiedy do Portland zbliża się zima, Michael postanawia zabrać Tabor w stronę ciepłej Kalifornii. Tak zaczyna się ich niesamowita podróż.
Na swojej drodze spotykają wiele życzliwych osób, ale także mnóstwo trudności do pokonania. W chwilach zwątpienia Tabor obdarza Michaela radością i nadaje jego życiu sens. Mężczyzna wreszcie ma kogoś, o kogo się troszczy i inspiruje go do bycia lepszym człowiekiem oraz uporania się z traumami przeszłości.
W trakcie podróży para staje się nierozłączna, ale kiedy Michael zabiera Tabor do weterynarza, okazuje się, że kotka ma chip identyfikacyjny i właściciela, który bardzo za nią tęskni. Michael stanie w obliczu trudnej decyzji. Czy zdobędzie się na to, aby rozstać się z Tabor i znaleźć nowy cel w życiu?
Lubimy czytać
Moja opinia:
Jako naczelna kociara mojej rodziny i miłośniczka wszystkiego, co ma kocie akcenty, nie mogłam nie przeczytać tej książki. Nie zraziła mnie nawet dość niska, jak dla mnie, ocena w serwisie Lubimy czytać, czym bardzo często kieruję się przy dobieraniu lektur i robieniu zakupów w księgarniach internetowych. Wiedziałam, że muszę ją mieć i koniec.
Mój przyjaciel kot to książka, która stanie się szczególnie bliska wszystkich ulubieńcom mruczków. To opowieść o kotce Macie (Tabor) oraz bezdomnym Michaelu, który pewnego deszczowego wieczora znajduje ją wystraszoną i przemokniętą pod kawiarnianym krzesłem. Nie mógł przypuszczać, że to spotkanie i decyzja o przygarnięciu zwierzęcia tak mocno zmienią jego życie. Dla człowieka nie mającego dachu nad głową, pracy, za to zmagającego się z ciężkim bagażem trudnych życiowych doświadczeń, kot to chyba ostatni towarzysz tułaczki, jakiego mógłby sobie życzyć. Jednak Tabor - bo tak ją nazwał - była niezwykłym, wyrozumiałym kompanem, który podbił serce Michaela.
Muszę przyznać, że ja również zauroczyłam się w tym wspaniałym kociaku i z ogromnym zainteresowaniem śledziłam przygody tej wyjątkowej dwójki przyjaciół. Bo wiecie, że ta historia naprawdę się wydarzyła? Ja też nie mogłam w to uwierzyć, ale jednak. I choć zakończenie wycisnęło z moich oczu wiele łez, nie było ono smutne. Było takie, jakiego sobie życzyłam - dla Tabor-Maty, jej właściciela Rona, Michaela i jego przyjaciół.
Próżno tu szukać wyszukanego stylu pisarskiego, wartkiej, zaskakującej akcji, czy świetnie wykreowanych fikcyjnych bohaterów. To po prostu opowieść o wyjątkowym kocie i wyjątkowym człowieku, których ścieżki życia przecięły się w idealnym momencie. Takie scenariusze pisze tylko życie.
Cieszę się również, że jako dyplomowany technik weterynarii i mama dwóch kocurków mogę potwierdzić, że koty to niesamowite, wielce inteligentne, empatyczne i cudowne stworzenia. Nie można posiadać kota i jednocześnie nie darząc go uczuciem. Koty potrafią rozczulić nawet największego twardziela i owinąć go sobie wokół swojej słodkiej łapki. Możecie mi wierzyć ;)
Spędziłam przy tej książce naprawdę fantastyczne chwile pełne śmiechu i wzruszeń. Polecam z całego serca.
PS: Zdjęcie główne - model: mój starszy kot, Żaba
8/10
Tytuł: Mój przyjaciel kot
Autor: Britt Collins
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
rok wydania polskiego: 2018
okładka: miękka
liczba stron: 328
Nie zaprzeczam, koty są bardzo inteligentce. Moja przyjaciółka ma dwa wspaniałe koty i jestem pod wrażeniem ich zachowania. Przykładowo: nie mogę ich karmić, bo ode mnie z ręki nie zjedzą. Dają się pogłaskać tylko swojej Pani. Mają dostęp do wyjścia z domu do godz 22:00 później ich wejście automatycznie się zamyka do domu. Zawsze przychodzą przed zamknięciem (dla mnie nie możliwe - koty przecież nie mają zegarka :)) Te koty są dla mnie fascynujące, ale Pani również dużo się napracowała przy wychowaniu swoich kociaków.
OdpowiedzUsuń