Tom Michell od dziecka pałał zamiłowaniem do natury i przygody. W wieku dwudziestu trzech lat otrzymał posadę pomocnika nauczyciela w prestiżowym college'u w Argentynie.
Podczas pieszej wycieczki nad urugwajskim wybrzeżem Tom natrafia na dziesiątki martwych, oblepionych ropą pingwinich ciał. W tym przerażającym tańcu śmierci pojawia się mały cud - jeden jedyny pingwin, który zdołał pokonać trującą smolistą substancję. Po chwili wahania Tom podejmuje decyzję o uratowaniu zwierzęcia i przewiezieniu go do Argentyny. Nadaje mu imię Juan Salvado - Jan Wybawiony i daje mu tymczasowy dom na tarasie przyszkolnego mieszkania. Juan Salvado okazuje się być nad wyraz inteligentnym stworzeniem i bardzo szybko zyskuje sympatię nie tylko uczniów, ale i pracowników szkoły. Między Tomem a Juanem Salvado pojawia się wyjątkowa nić przyjaźni. Nic jednak nie trwa wieczne.

Lekcje z pingwinem zauroczyły mnie od razu - nie mając nawet w ręku książki. Przeczytałam jej recenzję na jednym z przypadkowo napotkanych w sieci blogów. Potem szczęśliwym trafem spotkałam się z nią w księgarni na wyprzedaży. Pokochałam ją czując jej dotyk i zapach świeżo drukowanych kartek (czy to nie szaleństwo?).
Lektura tej książki była czystą przyjemnością. Łatwa, prosta, przystępna, o nieco naiwnej fabule - ale hej!- Przecież tak zdarzyło się naprawdę! Wielokrotnie podczas czytania nie byłam w stanie wyobrazić sobie, że przygody autora i małego pingwina magellańskiego są autentyczne. Więź między nimi przypominała przyjaźń mi między panem i jego psem; Juan Salvado był inteligentnym, radosnym i towarzyskim ptakiem. Kochał przebywać z ludźmi, być w centrum ich uwagi i dostawać pieszczoty -  jak domowy pupil. Z zawodu jestem technikiem weterynarii, obcowałam nie tylko z psami i kotami, znam również zachowanie dzikich zwierząt - i to chwilami nie mieściło się to w moim pojmowaniu zwierzęcego behawioru.
Na przestrzeni książki  poznajemy również sytuację polityczną Argentyny w latach 70-tych. Kraj stojący u progu anarchii, szalejąca inflacja, ogromny kontrast między bogatymi a biednymi - autor poświęca temu tematowi nieco uwagi, lecz nie zdominował on treści książki, a co więcej nieco ją ubarwia. Wiedzy również nigdy dość - bardzo podobał mi się rozdział, gdzie dowiadujemy się o samym gatunku pingwina magellańskiego, co zmieniło nieco moje postrzeganie tych wspaniałych nielotów.
Tom Michell zwraca również uwagę na problem ekologii. Mimo iż nasza cywilizacja jest rozwinięta, wciąż nie możemy nad nią zapanować i doprowadzamy do poważnych katastrof. Dziwny ludzki paradoks - z jednej strony tak nagłaśnia się sprawy ochrony środowiska i gatunków, a z drugiej w milczeniu pozwalamy, by na naszych oczach ginęły dziesiątki zwierząt...
Byłam nie tyle zaskoczona, co kompletnie przybita zakończeniem książki. Nie spodziewałam się, że losy pingwina skończą się w taki sposób. Niemniej - miałam łzy w oczach, które z trudem powstrzymuję, pisząc tę recenzję...

To, jak pokochałam Juana Salvado i tę książkę nie sposób jest opisać. Jestem przekonana, że nie raz do niej wrócę. Pingwiny to jedne z moich ulubionych zwierząt - teraz jeszcze bardziej pragnę wyjechać za koło podbiegunowe północne i zająć się ich hodowlą (nie mówcie, że to mrzonki - w marzenia wątpić nie wolno) :) Podbiła moje serce i zostanie w nim na bardzo długo. Polecam.

9,7/10 

Tytuł: Lekcje z pingwinem 
Autor: Tom Michell
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
okładka: miękka
liczba stron: 288

Brak komentarzy: