Czytelnia przy Kwiatowej 13

Strony

  • KIM JESTEM?
  • KONTAKT || WSPÓŁPRACA
  • W OBIEKTYWIE
  • INSTAGRAM
  • TUMBLR
  • LOGO BLOGA

grudnia 30, 2020

"Jeździec miedziany" Paullina Simons

 

Opis: 

Wojna i miłość, bohaterowie i zdrajcy, fascynujące postaci i ich losy, które zostają w pamięci na długo po przeczytaniu książki. Jest 22 czerwca 1941 roku. Niemcy atakują Związek Radziecki. Siedemnastoletnia Tania Mietanowa poznaje młodego oficera, Aleksandra Biełowa, człowieka o tajemniczej przeszłości. Młodzi zakochują się w sobie bez pamięci, jednak straszne czasy, w jakich żyją, nie pozwalają im długo cieszyć się szczęściem. Niczym bohaterowie poematu Jeździec Miedziany stają się ofiarami okrutnego żywiołu. Czy ocaleją? Czy zdołają uciec z kraju nazwanego później imperium zła?

Moja opinia: 

Z twórczością Paulliny Simons spotkałam się po raz pierwszy podczas lektury Dziewczyny na Times Square. Mimo iż sam początek był lekkim niewypałem, przez większą część książki wzdychałam z zachwytów nas piórem pisarki i jej umiejętnościami opowiadania historii. Wiedziałam, że z Jeźdźcem miedzianym może być podobnie. 

Tym razem jednak przygoda zaczęła się gładko. Chemia między mną a książką pojawiła się niemal natychmiast i znów poczułam te cudowne dreszcze na plecach. Tak, to jest to. To jest lektura, przy której na pewno nie będę się nudzić, przy której będę się złościć, płakać, śmiać i ujarzmiać moje fruwające w brzuchu motylki. Książki, których akcja toczy się w Rosji, mają w sobie coś naprawdę magicznego. Z miejsca zakochałam się w Leningradzie (dzisiejszym Petersburgu), ponieważ przypomina mi mój ukochany Lwów - nazwy ulic, budynki, a przede wszystkim ubóstwiane przeze mnie tramwaje. To nie mogło się nie udać... 

No i jeden z głównych bohaterów - Aleksander Biełow. Mój kolejny kandydat to tytułu "Pan Darcy dla panny Zuzanny". Wysoki, umięśniony, silny, przystojny, do tego inteligentny, szlachetny, szarmancki, honorowy dżentelmen, który wie, jak obchodzić się z kobietami. Po prostu ideał. Chyba nie muszę mówić, że sama po cichu zaczęłam wzdychać do niego, a Tatianie po prostu zazdrościłam. Chciałabym się tak kiedyś zakochać i rozkochać w sobie jakiegoś wyjątkowego człowieka. Ich rodząca się wielka miłość napotkała na swojej drodze okrutną wojnę, która każdego dnia pochłaniała coraz więcej istnień i nieuchronnie zbliżała się do Leningradu. Mimo to kochankowie znajdywali czas i okazje, by się spotykać i poznawać się lepiej. Żeby ich losy nie były aż tak cukierkowe, autorka wprowadziła spore utrudnienie - siostrę Tani, Daszę, która jako pierwsza poznała Aleksandra i była z nim w oficjalnym związku. Wiem, co czuła w takich chwilach młodsza z sióstr. Ja sama byłam w podobne sytuacji i wiem, ile kosztuje ukrywanie swojego uczucia do ukochanej osoby. Niemniej wiedziałam, że ich losy potoczą się o wiele lepiej niż w moim przypadku i w końcu (!) do tego doszło. Czyli od tego momentu będzie już tylko lepiej, tylko on i ona, na przekór wojnie i okrucieństwu. 

I tu pojawia się pewien zgrzyt, który - nie ukrywam - w pewnym momencie zaczął mi naprawdę przeszkadzać. Tania i Aleksander bardzo się kochali. Bardzo. Ale kilka razy dziennie codziennie przez dwadzieścia dziewięć dni? O każdej porze dnia i w każdych okolicznościach? Przez kilka pierwszych stron (!!) było to zrozumiałe - w końcu tyle na siebie czekali, odnaleźli się i należą już do siebie. Ale kiedy ten nader sielankowy stan trwał i trwał przez kolejne strony, zaczęło mnie to srogo nużyć. Zupełnie jakby autorka nie wiedziała co z tymi bohaterami zrobić, kiedy w końcu pozwoliła im zamieszkać z dala od wojennej zawieruchy w pięknym domku nad rzeką Kamą. Może i jestem przewrażliwiona na tym punkcie czy coś w tym rodzaju, ale zmagać się z opisami miłości w różnych pozycjach przez dłuższy czas to ponad moje siły. Według mnie element harlequina w tak fajnej i wciągającej książce niestety się nie sprawdził. 

Jeździec miedziany to powieść, która dostarczyła mi wielu emocji. Śmiech i łzy, irytację, złość, rozczarowanie i strach. Spędziłam z nią cudowne wieczory, a niekiedy nawet i godziny nocne - to jedna z niewielu książek, dla której byłam w stanie poświęcić czas na sen. Nie była ona jednak idealna pod każdym względem, ale to nie znaczy, że może nie spodobać się Wam. Polecam i zachęcam do sięgnięcia po nią. 

8/10

Tytuł: Jeździec miedziany
Autor: Paullina Simons
Seria: Mistrzyni opowiadania pięknych historii (Tom 1 i 2)
Wydawnictwo: Świat Książki
rok wydania polskiego: 2017
okładka: twarda
liczba stron: 736 stron (Tom 1 i 2)

Czytaj więcej »
on grudnia 30, 2020 1
Podziel się!
Tags
literatura obyczajowa, Paullina Simons, recenzja
Nowsze posty
Starsze posty

grudnia 27, 2020

"Naznaczony. Niki Lauda" Maurice Hamilton

 


Opis: 

Kierowcą wyścigowym został wbrew woli ojca. Upór popłacał, bo wdarł się do światowej czołówki lotem błyskawicy, zapisując się w historii jako jeden z najlepszych zawodników, jakich widziała królowa motorsportu.

Trzykrotny mistrz świata, który po tytuły sięgał w barwach legendarnych zespołów: Ferrari i McLarena. Triumfator 25 Grand Prix, którego gigantyczne doświadczenie stajnie wykorzystywały jeszcze długo po zakończeniu przez niego wyścigowej kariery.

Niki Lauda stał się inspiracją dla kolejnych pokoleń kierowców, między innymi Nico Rosberga, który nazywa go swoją inspiracją. Sukcesy odnosił nie tylko na torze, ale i w biznesie, choć historię jednego z jego najsłynniejszych interesów znaczy wypadek samolotu należących do niego linii lotniczych, w którym życie straciły 223 osoby.

Oto kierowca naznaczony. Namaszczony przez opatrzność do tworzenia wielkich rzeczy, oszpecony przez szatana, który w 1976 roku próbował odebrać mu życie.

Poznacie jego losy.

Lubimy czytać

Moja opinia: 

Ci, którzy w miarę regularnie zaglądają na mojego bloga, na pewno wiedzą już, że pasjonuję się Formułą 1. Sportem najbardziej zaawansowanym technicznie i jednym z najniebezpieczniejszych na świecie. Absolutnie elitarnym i horrendalnie drogim, ale niezwykle pociągającym i gwarantującym pełny wachlarz emocji. Po 13 latach obserwowania i dojrzewania z F1 jestem pewna, że jest to miłość na całe życie. Chyba nie istnieje żaden konkretny powód, dla którego miałabym ją porzucić.

Sam sport jest równie szalony, niekonwencjonalny i wyjątkowy jak ludzie, którzy go tworzą i są jego nierozerwalną częścią. Jedną z legendarnych postaci Formuły 1 jest były 3-krotny mistrz świata Niki Lauda. Człowiek, którego historia znana jest nie tylko ścisłemu i hermetycznemu środowisku motorsportu - gdziekolwiek na świecie padnie nazwisko Lauda, znaczna większość osób wspomina o charyzmatycznym, prostolinijnym i do bólu szczerym człowieku o poparzonej twarzy, w nieodłącznej czerwonej czapce z daszkiem. 

Biografia, o której dziś wspominam, to niezwykłe i bardzo rzetelne kompendium wiedzy na temat jednego z najsłynniejszych i najlepszych kierowców Formuły 1. Dzięki niej możemy poznać nie tylko początki jego wspaniałej i pełnej niebezpiecznych przygód kariery - dowiadujemy się również szczegółów jego wypadku podczas Grand Prix Niemiec w 1976 roku, w którym omal nie zginął w płomieniach. To był decydujący punkt zwrotny jego przygody z motorsportem, po którym naprawdę niewiele osób dawało mu szanse na powrót do ścigania się. Niki Lauda wrócił - 6 tygodni po tym tragicznym zdarzeniu, z przeszczepioną z uda na głowę skórą, owiniętą bandażami, po wielu operacjach oczyszczających płuca. Wrócił i był to jeden z najbardziej spektakularnych powrotów do sportu w historii. 

Życie Laudy toczyło się wokół Formuły 1 przez wiele wiele lat. F1 była jego życiem, on był życiem F1. Zdobył miłość i uznanie rzeszy swoich fanów nie tylko popisami na torze, ale także swoją bezpośredniością, szacunkiem dla ludzi, prawdomównością i swoistym poczuciem humoru. Potrafił być świetnym negocjatorem, umiał jednoczyć ludzi, rozwiązywać konflikty. Miał żyłkę do interesów i wielkie serce dla wszystkiego, co robił w życiu. Poświęcał się temu bez reszty, bez wytchnienia i uczył się nowych rzeczy niemal do końca swojego życia. Jego płomień zgasł w nocy, we śnie, 20 maja 2019 roku w szpitalu w Zurychu, gdzie otoczony najbliższą rodziną, pokonał metę ostatniego, najważniejszego wyścigu. 

Formuła 1 to sport specyficzny - jeśli opuścisz jego szeregi, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że zostaniesz zapomniany. Z Nikim jest zupełnie inaczej - tworzył historię królowej sportów motorowych przez wiele lat i jest nieodzowną jej częścią. Nie da się o nim zapomnieć i do dziś wielu osobom z padoku brakuje tej charakterystycznej czerwonej czapeczki, jego błyskotliwych dowcipów, szczerych i znakomitych rad oraz ogromu wiedzy i doświadczenia. Niki Lauda nigdy nie zostanie zapomniany. 

8/10 

(ocena uwarunkowana jest potwornymi błędami redakcyjnymi - brakującymi literami, kropkami zamiast przecinków, połowicznymi słowami - za które redakcja ma u mnie mocno przechlapane. naprawdę nie mam pojęcia, jak można było do tego dopuścić...)

Tytuł: Naznaczony. Niki Lauda
Autor: Maurice Hamilton
Wydawnictwo: SQN
rok wydania polskiego: 2020 (wydanie 1)
okładka: twarda
liczba stron: 448

 

Czytaj więcej »
on grudnia 27, 2020 0
Podziel się!
Tags
biografia, literatura faktu, Maurice Hamilton, recenzja
Nowsze posty
Starsze posty

grudnia 09, 2020

"Panie z Cranford" Elizabeth Gaskell

 


Opis: 

Koniec XIX wieku, Cranford – miasteczko w hrabstwie Cheshire w Anglii. Mieszkają tu głównie kobiety; przeważnie ekscentryczne bezdzietne wdowy i stare panny. Ich zachowanie jest podporządkowane temu, co wypada lub nie wypada osobie o danej pozycji w tym małomiasteczkowym środowisku. Damy skrzętnie ukrywają niedostatki finansowe, nie skarżą się na brak pieniędzy, to bowiem nie uchodzi, w zaciszu domowym natomiast czynią drobne oszczędności - na świecach i ulubionych przysmakach. Należą do klasy średniej, ale za wszelką cenę chcą uchodzić za przedstawicielki klasy wyższej. Żyją tak, jakby od czasów ich młodości nic się nie zmieniło, starannie ignorując fakt, iż świat wokół gwałtownie przyspiesza.

Lubimy czytać

Moja opinia: 

Nadchodzi zima. Mroźne miesiące to dla mnie czas ciepłej herbaty i dobrej lektury. Za taką uznaję przede wszystkim literaturę klasyczną, w której gustuję od dawna. Dlatego też gdy spadł pierwszy śnieg (początkiem grudnia, jaka szkoda, że nie na święta...) naturalnym moim wyborem było sięgnięcie po jedną z przedstawicielek tego gatunku. Padło na Panie z Cranford Elizabeth Gaskell, a że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, nie wiedziałam czego się spodziewać - poza dozą znakomitej prozy. A przynajmniej tak mi się wydawało. 

Książka składa się szesnastu zupełnie nie powiązanych ze sobą rozdziałów. Opowiada o angielskiej miejscowości Cranford, którą zamieszkują w większości panie - średnio zamożne wdowy lub niezamężne damy, lubujące się w etykiecie i skrzętnie ją przestrzegające. Ich sytuacje finansowe były tajemnicą poliszynela dla wszystkich mieszkanek, a za największą ujmę uznawano publiczne przyznawanie się do biedy lub bogactwa. Cranford do prawdziwy babiniec, w którym mężczyznę uznawano za niemal zupełnie niepotrzebną istotę (wyjątek stanowili oczywiście pastor, doktor i "nieszczęśni" mężowie nielicznych pań, które dostąpiły swoistego "zaszczytu" zmiany swojego stanu cywilnego). Kobiety z Cranford trzymają się silnie w grupie, darzą się ogromną sympatią i pomagają sobie w potrzebie. Każda z nich przeżywa swoje przygody, przyjemnie, niekiedy dość tragiczne, ale zawsze może liczyć na wsparcie i dobrą radę mieszkanek miasteczka. Przyjemnie, swojsko, urokliwie. 

Brzmi całkiem dobrze, jednak jak dla mnie... powiem kolokwialnie - wiało taką nudą, że aż trudno o tym opowiedzieć. Przez większość lektury trudno mi było w ogóle połapać się kto jest kim, czyją kuzynką, szwagierką, krewną itp., ogólnie panował totalny chaos. Dziwnie ulokowane, nie zawsze rozwinięte do końca wątki, przeplatanie ich tak, że naprawdę trzeba się skupić, aby przez nie przebrnąć, a do tego każdy kolejny rozdział jest niemal zupełnie osobną historią, nie będącą naturalnym ciągiem poprzedniego. Prawdę mówiąc - zupełnie nie mam pojęcia, jaki zamysł miała autorka, pisząc tę książkę. Owszem, stworzyła bardzo dobry obraz ówczesnych obyczajów panujących wśród mieszkańców prowincjonalnej Anglii (II połowa XIX wieku, czas wielkich przewrotów obyczajowych i kulturalnych). Ale nic poza tym. Oprócz oderwania się od współczesnej łatwej prozy i lekcji budowania bardzo złożonych i dopieszczonych zdań, nie otrzymałam niczego, co mogłoby wzbudzać we mnie pozytywne uczucia. Naprawdę odetchnęłam z ulgą, gdy przebrnęłam przez te ledwo ponad 200 stron. 

Wiem już, że moja przygoda z twórczością Gaskell zaczęła od falstartu, bowiem czeka mnie lektura Północy i Południa oraz Żon i córek, bardzo cenionych, obszernych powieści. Oczywiście, że dam im szansę, bo to klasyka :) Już nie mogę się doczekać. 

A Wam polecam osobiste wyrobienie sobie zdania o Paniach z Cranford. Zasługuje na to. 

6,5/10 

Tytuł: Panie z Cranford
Autor: Elizabeth Gaskell
Seria: Angielski Ogród
Wydawnictwo: Świat Książki
rok wydania polskiego: 2015
okładka: miękka
liczba stron: 206

Czytaj więcej »
on grudnia 09, 2020 0
Podziel się!
Tags
Elizabeth Gaskell, literatura klasyczna, recenzja
Nowsze posty
Starsze posty

grudnia 02, 2020

"Trzynasta opowieść" Diane Setterfield

 


Opis: 

Obie są samotne. Obie skrywają bolesną tajemnicę swoich narodzin. Obie zamknęły się w świecie książek. Margaret Lea - zwyczajna dziewczyna, córka antykwariusza z Cambridge, która bardziej kocha książki niż ludzi, i Vida Winter - największa pisarka naszych czasów, żyjąca z dala od świata, tajemnicza legenda łącząca siłę starożytnej bogini i czarownicy. Vida Winter nie ma prawdziwego nazwiska, za to ma setki biografii. Żadna nie jest prawdą. Wszystkie są zmyśleniem. Teraz - ponaglana śmiertelną chorobą - chce wreszcie wyjawić prawdę. Prawdę, która prześladowała ją przez całe życie. Wybiera Margaret - dlaczego? Skąd wie, że tylko ta dziewczyna ją zrozumie? Rozpoczyna się walka z prawdą i o prawdę. Ożywają wielkie uczucia, grzeszne namiętności, przeklęte i tragiczne postaci, duchy przeszłości. Porywa nas magia urzekającej opowieści.

Lubimy czytać

Moja opinia: 

Trzynasta opowieść budzi we mnie wyjątkowe wspomnienia jeszcze z czasów szkoły średniej. Klasa maturalna, kilka tygodni przed zakończeniem roku szkolnego, sala polonistyczna mojej ulubionej nauczycielki z języka polskiego, która uwielbiała gromadzić wokół siebie przeróżne, często bardzo wyjątkowe książki. Pewnego dnia, mając już w nosie naukę i stres przed egzaminami, podeszłam do regału z perełkami i sięgnęłam po tę powieść. Nigdy o niej nie słyszałam, nic mnie też w jej zewnętrznej powłoce nie zainspirowało. Po prostu ta książka do mnie przemówiła. I postanowiłam się z nią zaprzyjaźnić. 

Przeczytałam wówczas tylko jeden rozdział, który zupełnie wystarczył do tego, bym się zakochała. Nie pożyczyłam od nauczycielki tej książki, chciałam mieć ją tylko dla siebie. I jak to u mnie bywa, zakupiłam ją, przeczekała tyle ile trzeba, aż przyszedł na nią czas. 

Pewnie powtórzę się po raz kolejny, ale - kocham poetyckie pióro. Po prostu kocham i jestem naprawdę zazdrosna o każdą - nie moją - powieść, która została w ten sposób napisana. Jeśli połączymy te pióro z talentem snucia wyjątkowych, trzymających w napięciu opowieści, dostajemy coś naprawdę z wyższej półki. Przez ostatnie dni miałam właśnie w dłoniach taki skarb.

Chyba muszę przyznać, że jestem fanką powieści gotyckich - upiornej narracji, duchów snujących się między kartkami, nawiedzonych domów i demonicznych postaci. Trzynasta opowieść zalicza się właśnie do tego gatunku. Mamy tu niemal wszystko, by czuć nieprzyjemny dreszcz przebiegający po plecach, akcję trzymającą w napięciu do ostatnich zdań powieści. Nie sposób jest się od niej oderwać, bo z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem chce się tylko więcej i więcej. Przeczytałam ją w dwa dni właściwie nie wiedząc, jak. Autorka miała naprawdę świetny pomysł na fabułę i wykorzystała jej potencjał w 110 procentach. Nie mogę przyczepić się absolutnie do niczego. W momencie, gdy zbliżał się punkt kulminacyjny czułam, jak wciska mnie w fotel, nie docierały do mnie żadne sygnały z zewnątrz. Mój umysł przełączył się na wyższe obroty, możliwe, że nawet kurzyło mi się z uszu. A samo zakończenie... wow! Wytrzeszczałam oczy jeszcze długo po tym, jak odłożyłam książkę na półkę jako przeczytaną. 

Chciałabym dodać coś jeszcze, ale wciąż mam niezły mętlik w głowie po lekturze Trzynastej opowieści. Pewna jestem jednego - nie zawiedziecie się. 

10/10

Tytuł: Trzynasta opowieść
Autor: Diane Setterfield
Wydawnictwo: Amber
rok wydania polskiego: 2006 (przybliżony)
okładka: twarda
liczba stron: 360

Czytaj więcej »
on grudnia 02, 2020 0
Podziel się!
Tags
Diane Setterfield, literatura piękna, recenzja
Nowsze posty
Starsze posty

grudnia 01, 2020

"Jeden z nas. Opowieść o Norwegii" Åsne Seierstad

 

Opis: 

Jeden z nas to opowieść o sprawcy masakry na wyspie Utøya i jego ofiarach: dwóch siostrach, Irakijkach spod Oslo, które nie mogły się doczekać wyjazdu na letni obóz AUF, młodzieżówki Partii Pracy, i o grupce chłopaków z Tromsø na północy Norwegii. Nie wszyscy wrócili do domów. Autorka szuka odpowiedzi na pytania, które wszyscy sobie zadajemy: jak mogło dojść do tak okrutnej zbrodni?

Lubimy czytać

Moja opinia: 

Nie ukrywam, że ocenianie książki traktującej o wydarzeniach, które zdarzyły się naprawdę, nie należy dla mnie do najłatwiejszych zadań. Możliwe, iż brak mi doświadczenia, a może po prostu literatura faktu jest trudna w obiektywnej ocenie. 

Dlatego postanowiłam, że nie będę rozwodzić się nad poszczególnymi składowymi książki - po prostu o niej opowiem. A opowieść ta zaczynała się się dość...
Jeden z nas. Opowieść o Norwegii rozpoczyna Prolog, który nawet po tygodniu od zapoznania się z nim, mrozi mi krew w żyłach. Już na pierwszej stronie znajdujemy się w centrum tragicznych wydarzeń na wyspie Utøya, gdzie szaleje Anders Breivik, "autor" największej zbrodni w Norwegii od czasów II wojny światowej. Czytałam ten fragment późną nocą, na przysłowiowy dobry sen - okazało się, że zafundowałam sobie niezłe koszmary i drętwienie nóg ze strachu. To brutalne wprowadzenie uświadomiło mi, jak drobiazgowo może być napisana ta książka. Że dowiem się takich rzeczy, których nie sposób było znaleźć w mediach. Mimo iż w tamtej chwili byłam naprawdę przerażona, z tłukącą się w mojej głowie myślą dlaczego kupiłam tę książkę, postanowiłam, że muszę ją przeczytać. 

Kiedy mówię o drobiazgowości, miałam na myśli nie tylko szczegółowy i realistyczny opis wydarzeń, które miały miejsce w Oslo i na Utøyi 22 lipca 2011 roku, a także na wiele lat przed tym dniem i po. W książce znajdziemy również skrupulatny opis dzieciństwa Breivika, relacji z rodzicami, dorastania i dojrzewania w nim jego poglądów, a także zbrodni, jaką planuje dokonać. Spotkamy tam również niektóre jego ofiary i ich historie. Także doskonale dopieszczone i przedstawione. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się tego. Teraz już wiem, dlaczego ta książka jest tak obszerna. Nie jest ona książką tylko o Breiviku. Tak naprawdę jest ona o całym norweskim narodzie - jego kulturze, obyczajach, naturze, ludziach i polityce. Autorka rozebrała Norwegię na czynniki pierwsze i jest dobrą, wartościową skarbnicą wiedzy na temat kraju Wikingów. 

Chylę czoła przed panią Åsne Seierstad. Wykonała kawał solidnej roboty jako dziennikarka. Zgromadzić takie ilości materiałów, dociec do takich historii nie było łatwe. Pomimo tego, że książka ta przyniosła mi w zasadzie ogrom bólu i łez, jestem nią zachwycona. Jest trudna, wymagająca skupienia i mocnych nerwów, ale warta poznania. To też poniekąd hołd ofiarom, tym młodziutkim dziewczynom i chłopakom, którzy stracili życie z rąk... no właśnie. Poczytalnego czy niepoczytalnego Breivika? Co nim kierowało? Czy działał sam? Skąd w ogóle narodził się pomysł na coś tak strasznego? Tego wszystkiego dowiecie się właśnie tutaj. 

-/10

Tytuł: Jeden z nas. Opowieść o Norwegii
Autor: Åsne Seierstad
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
rok wydania polskiego: 2015, wydanie I
okładka: miękka
liczba stron: 563


Czytaj więcej »
on grudnia 01, 2020 0
Podziel się!
Tags
(nie)recenzja, Åsne Seierstad, literatura faktu
Nowsze posty
Starsze posty

listopada 19, 2020

"Pokuta" Ian McEwan

 

Opis:

Powieść o wielowarstwowej fabule poruszająca tematy miłości, wojny, grzechu i odkupienia. Kawał wyśmienitej prozy przez wielu krytyków uznany za arcydzieło, odkrywający meandry ludzkiej świadomości.

W pewien upalny ranek 1935 roku trzynastoletnia Briony Tallis jest przypadkowym świadkiem sceny miłosnej pomiędzy młodym Robbiem a swoją starszą siostrą Cecilią. Wyobraźnia dziewczynki podsuwa jej różne interpretacje tego wydarzenia, co prowadzi do tragedii. Wybucha II wojna światowa, Briony zostaje pielęgniarką, stawia pierwsze kroki jako pisarka. Zdaje sobie sprawę z wyrządzonego przez siebie zła. Pisarstwo staje się jej pokutą, a kolejne wersje pisanej opowieści coraz bardziej przybliżają ją do prawdy owych kilku upalnych dni. Ale czy w tym wypadku pokuta może oznaczać odkupienie?

Lubimy czytać

Moja opinia: 

Do sięgnięcia po Pokutę zachęciła mnie siostra, która nie mogła przestać zachwycać się nad filmem nakręconym na jej postawie. A że nie jestem zbyt wielką fanką kina i o wiele bliższe są mi książki, postanowiłam sprawdzić, czy te zachwyty udzielą się również mnie. 

Wielkie wow i wielkie oczy pojawiły się już po dwóch stronach (mniej więcej dwóch). Po tym czasie też zaczęłam się do siebie uśmiechać - nie bez powodu, bowiem styl, jakim operuje autor, jest mi bardzo bliski i uwielbiany. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Ian McEwan to współczesna Jane Austen - że czerpał z niej garściami, pisząc swoje szeroko zakrojone opisy, obszerne analizy i przemyślenia bohaterów. Nie ukrywam, że jestem ich fanką, choć zdaję sobie sprawę, że grono takich osób nie jest zbyt wielkie (ale mam nadzieję, że się mylę). 

Wątek miłości, na drodze której stanęła okrutna wojna, był wałkowany przez wielu pisarzy i pisarki, z różnym skutkiem. Jedni kierowali się utartym szablonem, inni naprawdę się postarali i napisali coś prawdziwie poruszającego i zapadającego w pamięć. McEwan należy bezsprzecznie do tej drugiej kategorii. Cecilia i Robbie, pomimo tego, iż wywodzili się z różnych warstw społecznych, znali się i przyjaźnili od dzieciństwa. W miarę upływu czasu połączyło ich ogromne uczucie, które jednak ukrywali przed sobą nawzajem. Jeden list o niepożądanej treści doręczony Cecilii przełamał lody. Ich pierwsze i najważniejsze miłosne spotkanie odbyło się w bibliotece w rodzinnym domu dziewczyny, jednak zostało brutalnie ono przerwane przez młodszą siostrę Cecilii, Briony. Zła interpretacja tego, co widziała dziewczynka, doprowadziła do lawiny tragicznych wydarzeń, w wyniku których Robbie trafia za kraty, a Cecilia zrywa wszelkie kontakty ze swoją rodziną. Na domiar złego, cztery lata później wybucha druga wojna światowa. Robbie trafia na front, a Cecillia zdobywa dyplom pielęgniarki i pracuje z dala od domu, w szpitalu, który jest pierwszą linią pomocy rannym żołnierzom.
Przyznam się, że gdzieś po cichu liczyłam na typowe rozstrzygnięcie ich losów, jednak finał trochę wbił mnie w fotel. I tutaj pojawia się ten aspekt, który zachwycił mnie najbardziej - rozstrzygnięcie losów Cecilii i Robbiego dopiero na dwóch ostatnich stronach powieści. Idealne zwieńczenie, dokładnie takie, jakiego życzę sobie podczas każdej lektury. 

Nad kreacjami bohaterów nie będę się zbytnio rozwijać - chylę czoła, ponieważ nie jest łatwo stworzyć tyle różnych i bardzo złożonych portretów postaci, które nie będą jednocześnie przerysowani i sztuczni. Niewielu jest pisarzy, którzy to potrafią. 

Jeśli chodzi o minusy - ten jeden akurat dla mnie nie jest minusem, ale wiem, że wiele osób nie lubi tego typu "rozpraszaczy" - z pewnością są nim obszerne opisy obiektów, które odgrywały tylko instrumentalną rolę w powieści, np. opisy domu Tallisów czy przylegającego do niego parku. Owszem, dzięki temu można było z łatwością przenieść się do tamtego miejsca i do tamtych czasów, ale ciężko jest przez nie przebrnąć, zwłaszcza tym czytelnikom, którzy są przyzwyczajeni do lekkich i łatwych w odbiorze powieści. Pokuta jest zdecydowanie pozycją z wyższej półki, z której nie każdy będzie czerpał przyjemność. Drugą sprawą jest nieco spłycenie samego wątku wojny i pobytu Robbiego na froncie. Zawsze uważałam, że wątek wojny - mimo iż bolesny, trudny i wymagający - ma bardzo duży potencjał i tutaj zabrakło mi trochę tego rozwinięcia. Więcej szczegółów, więcej smaczków. Taki lekki niedosyt. 

Jakby nie patrzeć, jest to jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam i z pewnością zostanie ze mną na bardzo długo. Nie mam zbyt wielu lektur, do których chcę wracać - a ta jest właśnie tą, po którą sięgnę niejeden raz. 

Polecam wszystkim, jednak nie wszystkim obiecuję takie wrażenia, jakie ja odniosłam. Do Pokuty trzeba po prostu dorosnąć. 

10/10

Tytuł: Pokuta
Autor: Ian McEwan
Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros
rok wydania polskiego: 2008 (przybliżona)
okładka: twarda
liczba stron: 398

Czytaj więcej »
on listopada 19, 2020 0
Podziel się!
Tags
Ian McEwan, literatura piękna, recenzja
Nowsze posty
Starsze posty

października 30, 2020

"Sekretny język kwiatów" Vanessa Diffenbaugh

 

Opis:

Jak nauczyć się porozumienia i miłości? Victoria spędziła młodość w rodzinach zastępczych i domach dziecka. Aspołeczna. Porywcza. Małomówna. Bezczelna – oto, co zapisywano w raportach. Ale jest bardzo wrażliwa i kocha kwiaty. Nieufna, porozumiewa się z otoczeniem za pomocą języka roślin. Poznała go dzięki Elizabeth, jednej ze swych przybranych matek. Nieprzystosowana i zła na cały świat, napotkanym ludziom najchętniej dawałaby bukiet nagietków, oznaczający żal, lub osty, sygnalizujące mizantropię.

Osiemnastoletnia Victoria zaczyna teraz dorosłe życie. Chce być florystką i dostaje pracę w kwiaciarni, gdzie przygotowuje bukiety o specjalnym znaczeniu, pomagające klientom w wyrażaniu wielu dobrych uczuć. Sama jednak nie chce o nich słyszeć, nie wierzy w nie, nie rozumie. Gdy spotyka Granta, który również zna język kwiatów, w dziewczynie rozkwitają wcześniej nieznane uczucia.

Moja opinia: 

Są takie książki, których lektura jest niezwykłym przeżyciem. Zupełnie tak, jakbym była w związku z człowiekiem, który zna mnie jak nikt inny i doskonale wie, czego i kiedy potrzebuję. Czuję się doceniana i rozumiana.
Z Sekretnym językiem kwiatów było bardzo podobnie. Wiem, że często to powtarzam, ale tutaj po raz kolejny zadziałała reguła pierwszej strony - jeśli między mną a pierwszymi słowami książki powstanie chemia, będzie to lektura, której nie zapomnę. 

Główną bohaterką powieści jest Victoria, wychowanka wielu domów dziecka i rodzin zastępczych, którą poznajemy w dniu jej osiemnastych urodzin. Od tej chwili musi radzić sobie wyłącznie sama. Nie jest to łatwe, zwłaszcza dla osoby, która nigdy tak naprawdę nie nauczyła się żyć. Nie zamierza podjąć żadnej pracy ani dalszej edukacji, wybierając bezdomność. Jej jedynymi towarzyszami zdają się być kwiaty, których sekretny język jest Victorii bardzo dobrze znany. Pewnego dnia przypadkowo trafia na właścicielkę kwiaciarni, która wkrótce wyciąga do niej pomocną dłoń i decyduje się ją zatrudnić. Dla Victorii będzie to początek czegoś wyjątkowego, czegoś, na co - według niej - nigdy sobie nie zasłużyła. 

Z Victorią polubiłam się właściwie od razu. Uwielbiam kwiaty i uwielbiam ludzi, którzy są wrażliwi na ich delikatność i piękno - nawet jeśli są to tylko bohaterowie literaccy. Stała mi się bliska też dzięki jednej cesze - czuła się obco gdziekolwiek się znalazła. Bardzo zdystansowana i nieufna, a jedyną osobą, na którą mogła liczyć to ona sama. Zupełnie jak ja. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, znalazłam w Victorii naprawdę dobrą przyjaciółkę. 

Zagłębiając się w powieść, dostałam coś więcej niż tylko skrupulatną wiedzę na temat języka kwiatów. Przypadek Victorii, która zaczęła spełniać się w wymarzonym zawodzie, znalazła przychylne sobie osoby, a także chłopaka, który ją pokochał, dał mi nadzieję, że jeśli ja też zaufam pewnym przypadkom pojawiającym się na mojej drodze, może i mnie spotka coś podobnego. Że zacznę otwierać się na ludzi i przede wszystkim - zacznę otwierać się przed samą sobą, mówić sobie głośno, czego pragnę, czego się boję. 

Pióro Vanessy Diffenbaugh i jej umiejętność poetyzowania nawet najdrobniejszych sytuacji podbiły moje serce. Mimo tego, iż rozdziały przeplatały historię przeszłą i teraźniejszą, cała fabuła została przedstawiona jasno i czytelnie. Moment jej "zakleszczenia" był momentem kulminacyjnym powieści i choć gdzieś z tyłu głowy spodziewałam się dalszych losów bohaterów, otoczka wokół głównego wątku nie pozwalała mi ich przewidzieć w stu procentach. To jest to, czego oczekuję od każdej lektury i cieszę się, że mam w swojej biblioteczne kolejną pozycję, która ze mną wygrała. 

Nie mam tej książce właściwie nic poważnego do zarzucenia, a wszelkie uczucia, jakie we mnie wywołała, były dość osobiste. Wątek miłosny Victorii i Granta dał mi nadzieję na to, że nawet wyalienowane istoty mają zdolność pokochać. Może ja też to mam? Czas pokaże. 

Polecam  z całego serca, nie tylko tym, którzy kochają kwiaty. To ciepła, pouczająca i poruszająca powieść, która z pewnością pozostanie z Wami na długo.

9,5/10 

Tytuł: Sekretny język kwiatów
Autor: Vanessa Diffenbaugh
Wydawnictwo: Świat Książki
rok wydania polskiego: 2011
okładka: twarda
liczba stron: 400

Czytaj więcej »
on października 30, 2020 0
Podziel się!
Tags
literatura obyczajowa, recenzja, Vanessa Diffenbaugh
Nowsze posty
Starsze posty

października 20, 2020

"Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" Leslye Walton

 


 Opis: 

Zbliża się magiczna noc przesilenia letniego...

Noc, w której niebo się otworzy, a powietrze wypełnią deszcz i pióra.

Ava urodziła się ze skrzydłami. Pragnie poznać prawdę, odnaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące jej pochodzenia. Niezwykłe wypadki, cudowne zdarzenia, dziwne zbiegi okoliczności i baśniowe rozterki zaprowadzą ją tam, gdzie nie spodziewała się dotrzeć. Kawałek po kawałku odsłania pełną boleści i trosk historię rodziny Roux. Ava Lavender może być pierwszą, która uniknie zguby i ucieknie obojętności. Czy uda jej się odnaleźć prawdziwą miłość?

Dramat Avy rozpoczyna się, kiedy wielce pobożny Nathaniel Sorrows bierze ją za anioła, a jego obsesja na punkcie dziewczyny rośnie...

Lubimy czytać

 Moja opinia: 

Dwa lata. Dokładnie tyle leżała ta książka na stosiku wstydu, ale kiedy dwie ostatnie przeczytane przeze mnie pozycje okazały się niewypałem (jedna nawet całkiem sporym), musiałam sięgnąć w końcu po coś, co nie będzie mnie od siebie odpychać. Z Osobliwymi i cudownymi przypadkami Avy Lavender poszłam trochę w ciemno, bo tak naprawdę nie wiedziałam, czego się do końca spodziewać. Ale że słyszałam o niej same dobre opinie, a i ocena też jest dość wysoka - z książkami z notą ponad 7 zazwyczaj mam dobre wspomnienia - stwierdziłam, że zapewne to jest właśnie to. 

Czy się pomyliłam?
Absolutnie nie. Sam prolog wystarczył. Wprowadzanie do fabuły elementów baśniowych, nadprzyrodzonych to moje osobiste hobby i uwielbiam, jak autorzy też to robią. Nie może to być jednak zbyt sztuczne i przerysowane - a w przypadku debiutanckiej książki Leslye Walton było dokładnie tak, jak lubię. Pokochałam tę autorkę właściwie już po paru stronach. Dysponuje tym stylem pisania - poetyckim stylem - który jest dla mnie naprawdę pociągający i inspirujący. Mimo to, Walton pisze bardzo lekko. Totalna swoboda, widać, że te słowa przepływały przez jej palce bez żadnego wysiłku. To jest to, co tak bardzo podziwiam - lekkość dysponowania i dzielenia się ze światem tym wyjątkowym piórem. Anielska lekkość. 

Fabuła była dla mnie sporym, bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Znów narodziła się we mnie ta euforia, że trzymam w dłoniach coś odkrywczego i tym razem, ku mojej radości, ta ekscytacja utrzymywała się do ostatnich stron. Nieprzewidywalna niemal do końca, prawie w stu procentach - oczywiście były wyjątki, ale bardzo niewielkie. Do wybaczenia. 

Jeśli zaś chodzi o bohaterów, w końcu mogę powiedzieć, że zawiązała się pomiędzy nami prawdziwa więź. Każdy z nich miał w sobie coś osobliwego, wyróżniającego go na tle pozostałych. Dar porozumiewania się z duchami, niezwykle silny węch przewidujący szczęśliwe przypadki lub katastrofy, skrzydła, które są integralną częścią ludzkiego ciała czy geniusz w dziedzinie kartografii. Ulubiona postać? Zdecydowanie brat bliźniak Avy, Henry, który dysponuje pewnymi cechami autyzmu, skradł moje serce jedną rzeczą - mówi tylko wtedy, gdy ma coś ważnego do powiedzenia. Czyż to nie przydatna cecha? Wiele bym dała, by większość osób z mojego otoczenia miało właśnie tę przypadłość. Żeby otwierali usta tylko wtedy, gdy mogą przekazać coś wartościowego.

Mimo, iż jest to książka młodzieżowa, dorośli i dojrzali czytelnicy także odnajdą w niej doskonałą rozrywkę. Będzie idealnym dodatkiem do popołudniowej herbaty w jesienne i zimowe wieczory, wówczas spowije Was zapach świeżo pieczonego chleba i ciast z piekarni Emilienne. 

I pamiętajcie - Anioły są wśród nas. Nawet te bez skrzydeł. 

9/10

Tytuł: Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender
Autor: Leslye Walton
Wydawnictwo: SQN
rok wydania polskiego: 2016
okładka: miękka
liczba stron: 299

Czytaj więcej »
on października 20, 2020 0
Podziel się!
Tags
Leslye Walton, literatura młodzieżowa, recenzja
Nowsze posty
Starsze posty

października 14, 2020

"Z innej bajki" Jodi Picoult, Samantha Van Leer

 


Opis:

Opowieść o pierwszej miłości z baśniowym wątkiem w tle zachwyci czytelnika bez względu na wiek. Jodi Picoult po raz pierwszy w duecie z córką!

Prawdziwe bajki nie są dla ludzi o słabych nerwach. Dzieci są ścigane przez wilki i zjadane przez czarownice; kobiety zapadają w śpiączkę i padają ofiarą niegodziwych członków rodziny. Ale cały ten ból i męczarnie wynagradza im zakończenie: długo i szczęśliwie. Nieważne, że na półrocze dostałaś cztery minus z francuskiego i jako jedyna dziewczyna w szkole nie masz pary na bal semestralny. Długo i szczęśliwie to balsam na rozkołatane serce.

Piętnastoletnia Delilah McPhee ma pecha. Nielubiana przez rówieśników, najchętniej siedziałaby z nosem w książce. Pewnego razu czyta bajkę o Oliverze, księciu spryciarzu – i ku swemu zdziwieniu nie może się od niej oderwać. Któregoś dnia słyszy głos płynący z kartki i dowiaduje się, że książę planuje ucieczkę. Czy Delilah pomoże Oliverowi wydostać się z bajki? A może… sama się w niej znajdzie?

Lubimy czytać 

Moja opinia:

Po raz kolejny mogę się pochwalić, że bohaterka mojej dzisiejszej recenzji trafiła do mnie przypadkiem. Z innej bajki znalazła się w paczce wraz z książką, którą kupiłam na wyprzedaży na jednej z facebookowych grup (swoją drogą, jeśli mam być szczera, nie pamiętam, co to była za książka). Sprzedająca dała tym wyraz swojej skruchy za to, że tak długo zwlekała z wysłaniem pakunku, dzięki czemu otrzymałam czytanie za darmo :)

... Chyba naprawdę do polubiłam.

I jak to bywało z wieloma innymi pozycjami z mojej biblioteczki wstydu, przeleżała swoje, aż pewnego październikowego dnia zlitowałam się nad nią i stwierdziłam, że już czas. 

Zanim jednak ją otworzyłam, poczytałam nieco o autorce (i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że autorek jest dwie) oraz o samej książce. Jest to bajka. Taka z księciem, zamkniętej w wieży księżniczce, smokiem, wiernymi giermkami dziedzica, magią i takie tam. Książka była jednak skonstruowana zupełnie inaczej niż wszystkie inne znane mi dotąd tego typu pozycje. I to naprawdę mnie zaciekawiło, więc czym prędzej zabrałam się za czytanie. 

Pierwsze sto stron zgłębiania 3-wątkowej (!) fabuły i powtarzaniu w głowie słów podziwu dla autorek (matki i córki) minęły gładko. Byłam naprawdę mile zaskoczona samym pomysłem na treść, to był swego rodzaju powiew prawdziwej świeżości. Ale potem mój entuzjazm powoli gasł, a końcówka - gdzie umieszczony został punkt zwrotny i gdzie powinno być najciekawiej - została tylko muśnięta moim wzrokiem. Co mnie nagle tak zniechęciło? Powodów jest wiele. Przede wszystkim - skoro autorek było dwie (a wszyscy wiemy, że co dwie głowy, to nie jedna), z czego jedna z nich to bardzo poczytna i całkiem zdolna pisarka, można by było pokusić się o mniej szablonową treść samej bajki. No bo... znowu książę? Znowu księżniczka w wieży? Walka z wszelkim złem, począwszy o wróżek, syren do nawiedzonego lasu, w celu jej uwolnienia? Ślub o zachodzie słońca?... Sami powiedzcie, że to nudne chyba bardziej niż te nieszczęsne flaki z olejem. Po drugie - wątek miłości aż po grób bohatera bajki, księcia Olivera i czytelniczki Delilah, zakompleksionej i zakochanej w książkach dziewczynie. Oboje mają po 15 lat. I taka miłość? Rozumiem, że to powieść dla młodzieży, ale... Czy niezbyt przerysowana i infantylna? Można dzisiejszą młodzież karmić opowiastkami o wiecznej miłości nastolatków? A nie lepiej dać im do czytania coś, dzięki czemu przygotują się na to, iż życie to nie jest bajka, różowe okulary, jednorożce i zachody słońca nad tęczową łąką? Kwestię tę pozostawiam do Waszej oceny.

O bohaterach niewiele mogę powiedzieć, bo właściwie żaden nie przyciągnął mojej uwagi. Są anonimowi. Żaden też czymś szczególnym się nie wyróżniał i z żadnym nie nawiązałam jakieś więzi. A już na pewno się nie zakochałam...

Z innej bajki to pierwsza tego typu powieść Jodi Picoult, dodatkowo napisana wspólnie z jej córką, Samanthą. Był to swego rodzaju eksperyment, jednak według mnie udany tylko dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Nie zachwyciła mnie, ani nie porwała, ale wiem, że ma mnóstwo miłośników i jeśli chcecie stanąć po jednej lub po drugiej stronie, zapraszam do lektury. Z pewnością przyda się jako towarzyszka jesiennych wieczorów. 

6/10

Tytuł: Z innej bajki
Autorzy: Jodi Picoult, Samantha van Leer
Cykl: Z innej bajki (tom 1)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
rok wydania polskiego: 2013
okładka: miękka
liczba stron: 312


Czytaj więcej »
on października 14, 2020 0
Podziel się!
Tags
Jodi Picoult, literatura młodzieżowa, recenzja, Samantha van Leer
Nowsze posty
Starsze posty

września 27, 2020

"Tylko pocałunek" Denise Hunter

 Opis: 

Plany Rileya Callahana, aby wyznać swojej przyjaciółce długo skrywane uczucie, rozsypują się, gdy Afganistan drastycznie zmienia jego życie.

Riley wolał obóz szkoleniowy w armii niż przyglądanie się, jak wyśniona dziewczyna zakochuje się w jego bracie. Po roku Paige jest już wolna, a Riley decyduje się po powrocie zdobyć jej serce.

Wszystko to jednak rozpada się, gdy wybuch miny czyni z niego kalekę na całe życie. Nagle Paige staje się nieosiągalnym marzeniem – ponieważ jego zdaniem zasługuje na coś więcej niż inwalidę. Riley postanawia się wycofać, aby nie niszczyć życia jej ani sobie.

Tymczasem okazuje się, że okres rekonwalescencji musi spędzić w domu Paige. Dziewczyna z radością bierze na siebie opiekę nad swoim serdecznym przyjacielem. Riley niewiarygodnie szybko zaczyna funkcjonować samodzielnie, lecz im więcej czasu upływa, tym bardziej widać, że żarty i uśmiech są przykrywką dla udręczonej duszy.

Mijają tygodnie i uczucia Paige zaczynają się zmieniać. Czyżby nieświadomie poszukiwała zamiennika dla nieudanego związku ze starszym Callahanem?

A co z Rileyem? Czy będzie w stanie przyjąć bezinteresowną miłość?

Lubimy czytać 

Moja opinia: 

Jako że od dłuższego czasu deklaruję uparcie, że mam dość lekkich i nic nie wnoszących obyczajówek, już na wstępie chciałabym zaznaczyć, że książka Tylko pocałunek trafiła do mnie przypadkowo. Naprawdę. Pozycję tę dostał... mój brat od nauczycielki na zakończeniu roku szkolnego w ramach jakiejś nagrody za swoje osiągnięcia. Bardzo go to zdziwiło, tak samo jak i mnie, kiedy przyszedł do mnie i powiedział: "Patrz, co za książkę dostałem. Przecież to nie dla facetów..." i oddał mi ją po przeczytaniu paru kartek. Cóż, nie mogłam odmówić darmowego czytania, nawet jeśli nie jest to lektura, w której jeszcze gustuję.

Kiedy i ja w końcu ją przeczytałam, zrozumiałam, dlaczego brat nie dał jej szansy...

Paige i Riley są przyjaciółmi od wielu lat. Takimi prawdziwymi przyjaciółmi, którzy nie mają przed sobą absolutnie żadnych tajemnic. Zawsze są dla siebie podporą, obrońcą i powiernikiem. Wszystko zmienia jeden przypadkowy pocałunek pomiędzy tą dwójką i od tamtej pory Riley widzi w dziewczynie kogoś więcej niż tylko przyjaciółkę. Niestety bał się wyjawić swoje uczucia, co przyniosło za sobą splot niefortunnych wydarzeń w jego życiu, które zmieniły go na zawsze. Czy otrzyma jeszcze szansę, by to naprawić i związać się z Paige? 

Nie łudźcie się, zadałam to pytanie, by jakoś podsumować zgrabnie ten akapit. Pewnie domyślicie się już teraz, że książka z tego gatunku ma szczęśliwe zakończenie. No ma, co zrobię. Nie zawsze je lubię, ale w tym przypadku nie było innego wyjścia. Może i dobrze, bo po ostatnich wydarzeniach w moim życiu potrzebuję jakichś pozytywów. 

Bardzo, ale to bardzo szybko zorientowałam się, że te nieco ponad 300 stron nie będzie przeze mnie czytanie, tylko przeglądnięte. Prawdę mówiąc nawet nie skupiałam się na tym, co czytam - dosyć trafnie odgadywałam zakończenia zdań, dialogi czy kolejne wydarzenia w życiu bohaterów. Wśród nich nie znalazłam żadnej oryginalnej, przyciągającej kreacji, która mogła by się wyróżniać, wnosić coś wyjątkowego do powieści. To wszystko już było, oni wszyscy już gdzieś byli. Nic szczególnego. Sama historia też nie jest zbyt wciągająca czy poruszająca, mimo iż dotyka trudnego tematu życia byłego żołnierza, który walczył na froncie w Afganistanie i po powrocie z misji zmaga się z ogromnym ciężarem doświadczeń, niekiedy także i stresem pourazowym, który ciężko jest wyleczyć. Zabrakło mi tego elementu, jakichś szczegółów, które nieco przybliżyły mi zmagania Rileya z tą traumą. Ten wątek nie został rozwinięty, a szkoda, bo tkwił w nim dosyć spory potencjał. 

Właściwie to cała książka napisana jest za lekko, za pobieżnie i zbyt pośpiesznie. Wszystkie poboczne motywy były tylko zaznaczone, niektóre z nich zbyt banalnie zakończone, co wywoływało we mnie irytację. Nuda, nuda, jeszcze raz nuda. Im bliżej było zakończenia, tym gorzej, aż nie chciało mi się czytać. 

Recenzja krótka, ale nie mam zbyt wiele do powiedzenia na temat tej powieści. Mój brat wygrał, że dostał tę książkę za darmo i nie powinien mieć żalu, że mi ją oddał. Ja zaś przygarnęłam coś, co tylko wzmogło mój głód czytelniczy, bowiem Tylko pocałunek nie był, nie jest i nie będzie w stanie go zaspokoić. 

Jest to trzecia część z serii Summer Harbor, ale ja nie mam chyba zamiaru sięgać po pierwsze dwie pozycje. Wystarczy mi to, co mam. 

Niemniej dla fanów niewymagających, lekkich i banalnych książek na jeden wieczór jest to odpowiednia książka. W ogóle się przy niej nie zmęczycie. 

5/10

Tytuł: Tylko pocałunek
Autor: Denise Hunter
Seria: Summer Harbor
Wydawnictwo: Dreams
rok wydania polskiego: 2018
okładka: miękka
liczba stron: 336



 

Czytaj więcej »
on września 27, 2020 2
Podziel się!
Tags
Denise Hunter, literatura obyczajowa, recenzja
Nowsze posty
Starsze posty

lipca 20, 2020

"Księga snów" Nina George


Opis:

Henri. Reporter wojenny. Żył w ciągłym zagrożeniu, jednak najbardziej przerażał go stały związek i założenie rodziny. Ratuje tonącą dziewczynkę, ale sam zapada w śpiączkę.

Eddie. Redaktorka w wydawnictwie. Kiedyś związana z Henrim. Jej ustabilizowane życie burzy informacja, że uczynił ją odpowiedzialną za podejmowanie wszystkich decyzji dotyczących jego leczenia.

Sam. Wyjątkowo inteligentny i wrażliwy trzynastolatek. Łatwo rozpoznaje uczucia innych, a emocje opisuje za pomocą kolorów. Marzy o tym, aby w końcu poznać ojca, którego losy śledził przez całe życie.

Przeszłość i teraźniejszość, rzeczywistość i marzenia, prawda i to, co się prawdą wydaje, splatają się w jedną historię. Ścieżki trójki bohaterów krzyżują się w krainie snów, gdzie zacierają się granice, a wspomnienia dają drugą szansę na życie.

Lubimy czytać 

Recenzje pozostałych książek Niny George:
↠ Lawendowy pokój 
↠ Księżyc nad Bretanią

Moja opinia: 

Huh... 
Jeśli zaczynam swoją recenzję od takiego westchnięcia, wiedzcie, że naprawdę trudno mi pozbierać myśli i napisać coś konstruktywnego na temat jakiejś książki. Miałam odłożyć to sobie na inny czas, trochę ochłonąć, ale stwierdziłam, że muszę przelać te wszystkie emocje jak najszybciej, bo wtedy będą szczere i najprawdziwsze. A te emocje są przeróżne! Ogromne! Takie, jakich żądam podczas lektury każdej książki. I w końcu, po kilku ostatnich próbach, wzięłam na warsztat powieść, która już samym tytułem wryła się w moje serduszko i nie opuści swojej szufladki aż do śmierci jej właścicielki. 

Chciałabym już teraz przeprosić Was za być może zbyt chaotyczną (nie)recenzję, bo trudno jest mi pisać o książkach Niny George, autorki, która jest w absolutnej czołówce moich ulubionych i cenionych pisarzy. Zasługuje na to. Bardzo. I jednym z moich małych wielkich marzeń jest pisać tak jak ona. 

Księga snów to powieść, w której wyróżniamy trzy główne wątki i trzech głównych bohaterów, Henriego, Eddie i Sama. 
Henri, który na własne oczy widział wiele wojennych tragedii i niejednokrotnie był właściwie w jej centrum, pewnego dnia, śpiesząc się na spotkanie ze swoim synem, dostrzega tonącą w Tamizie dziewczynkę. Nie wahając się zbyt długo, skacze do wody, żeby ją uratować. Oboje ocalają, lecz Henri w pewnej chwili traci przytomność i wpada pod samochód, który go potrąca. W wyniku wypadku zapada w śpiączkę. 
W trakcie snu dokonuje się jego rozrachunek z dotychczasowego życia. Widzi swojego umarłego ojca, dziadka i rodzinne strony w Bretanii, które opuścił dawno temu, zrzekając się nawet swojego nazwiska. Widzi obrazy dawnych lat, zdarzenia, które przeżywa jeszcze raz, niektóre zniekształcone przez wyobraźnię, niektóre przez własne pragnienie, by niektóre sytuacje potoczyły się zupełnie inaczej. Śniąc dociera do krańców dwóch światów, żywych i umarłych, stając przed wyborem przekroczenia pewnych tajemniczych drzwi. W miarę upływu czasu zaczyna docierać do niego, że jest więźniem własnego ciała i niemal spazmatycznie próbuje przebić szklaną taflę oddzielającą go od świata realnego. Na "zewnątrz" trwa heroiczna walka o jego życie w jednym z londyńskich szpitali. Przy jego łóżku czuwa Eddie, miłość życia Henriego, którą kiedyś porzucił, ale którą upoważnił do decydowania o jego dalszym leczeniu. Kobiecie z początku bardzo nie podoba się ta wizja, bowiem po bolesnym rozstaniu zdołała ułożyć sobie życie u boku innego człowieka, jednak w miarę upływu czasu Eddie orientuje się, że wciąż kocha Henriego. Drugą bliską Henriemu osobą jest jego syn, Sam, owoc jednej przypadkowej nocy spędzonej z reporterką i fotografką z konkurencyjnej redakcji. Nigdy go nie poznał i dopiero po trzynastu latach Sam odezwał się do niego mailowo, by Henri przyszedł na spotkanie w jego szkole z okazji Dnia Ojca i Syna. Idąc na to spotkanie, Henri zdołał uratować tonącą dziewczynkę, sam jednak ulegając tragicznemu wypadkowi... 

Czy muszę Wam mówić o tym, że niewiele mi wystarczyło, by zakochać się w tej powieści? Myślę, że nie. Wystarczyło dosłownie pierwsze słówko. Skaczę. I skoczyłam. Wprost do tej historii. Przepadłam na całe cztery dni i śniłam razem z Henrim, błagałam wraz z Eddie i Samem o jego powrót do żywych. Nina George ma tak niesamowity, poetycki styl pisania i przedstawiania zwykłych zjawisk jako nadzwyczajne, który nie jest jednocześnie przerysowany, pompatyczny i sztuczny. Jest lekki jak piórko. I jeśli autorka pisze swoje powieści takim językiem tak lekko, jakby pisała listę zakupów... Klasa. Kunszt. I absolutny szacunek. Niewielu współczesnych pisarzy tak potrafi. Chciałabym dołączyć kiedyś do tego wąskiego grona. 
Tak naprawdę ja nie mam do czego się przyczepić, dlatego wyżej nazwałam swoje dzisiejsze przemyślenia (nie)recenzją. Nie jestem w stanie wytknąć jakichkolwiek mankamentów w jej powieściach. To już trzecia i po raz trzeci głupieję, kiedy mam cokolwiek o nich napisać. Wyjątkowa, absolutnie wyjątkowa. No i temat - problem nieskończoności. Pierwsze trzy książki Niny George - Lawendowy pokój, Księżyc nad Bretanią i Księga snów traktują właśnie o nieskończoności, egzystencjalnych pytaniach, na które wciąż próbujemy znaleźć odpowiedź, o sensie życia i przemijania. Księga snów zamyka ten cykl i wyobraźcie sobie, jak wielki musiał być mój płacz, kiedy sobie uświadomiłam, że jej kolejna powieść jeszcze się w Polsce nie ukazała. Bruhh... Książki Niny George to coś, czego potrzebuję do życia, naprawdę. 

Jeśli moja dzisiejsza notka nie zachęciła Was do sięgnięcia po Księgę snów lub pozostałe książki Niny George, to nie wiem, co by to mogło być. Jej powieści to prawdziwy must have wszystkich miłośniczek i miłośników niebanalnych historii, które bawią, uczą, wywołują łzy i frustrację. A przy tym nie są jak tysiące innych powiastek, które można kupić wraz z kolorowymi czasopismami jako dodatek czy w hipermarketach za symboliczne 9,99 zł. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie ;) 

10/10 

Tytuł: Księga snów 
Autor: Nina George
Wydawnictwo: Wyd. Otwarte 
rok wydania polskiego: 2017
okładka: twarda
liczba stron: 424
Czytaj więcej »
on lipca 20, 2020 0
Podziel się!
Tags
(nie)recenzja, literatura piękna, Nina George
Nowsze posty
Starsze posty

lipca 15, 2020

"Kochani, dlaczego się poddaliście" Ava Dellaira



Opis: 


Szesnastoletnia Laurel nie może się pogodzić z tragiczną stratą siostry. Szuka pomocy idoli, którzy też odeszli: Kurta Cobaina, Amy Winehouse, Jima Morrisona, Janis Joplin… Pisze do nich listy. Z tych listów układa się opowieść o niej samej, jej cierpieniu, samotności, poszukiwaniu siebie i przebaczeniu.

Laurel podziwiała siostrę, ale czuła się przez nią zepchnięta w cień. Teraz usiłuje pogodzić się z tym, co się stało i odnaleźć siebie. Choć nie jest łatwo opłakiwać kogoś, komu się nie wybaczyło…

Pisze o tym, co się zdarzyło, przeżywa to jeszcze raz. Zwierza się, pyta. Te listy i miłość, którą odkrywa, pozwalają pojednać się z życiem i z sobą samą. Rozumie, że nie mogła ocalić siostry, ale może ocalić siebie.
 Lubimy czytać

Moja opinia:

Na Kochani, dlaczego się poddaliście trafiłam w odmętach bookstagramu. Chyba. Ponieważ było to dosyć dawno, a pamięć w pewnych sprawach lubi mnie zawodzić. Skoro tego nie zapamiętałam, najwyraźniej nie był to zbyt warty moment.
Pamiętam jednak, że bardzo spodobał mi się pomysł na fabułę - oryginalny, dość niespotykany - przynajmniej ja nie trafiłam na podobny - i naprawdę zachęcający.
Listy do idoli.
Kto z nas nie miał w swoim życiu osoby, którą uważał za idola, czy też wzór do naśladowania i nie próbował podążać za nim, niech pierwszy rzuci kamień. Ja miałam ich kilku, jednak tylko jeden "wytrwał" ze mną przez okres dzieciństwa, ciężkiego, ale pięknego dorastania i bardzo trudnego, rozczarowującego okresu wchodzenia w dorosłe życie. Jest nim kierowca Formuły 1, Robert Kubica. To jeden z najważniejszych ludzi w moim życiu i jest ogromną jego częścią. Może i nie próbowałabym pisać do niego listów, podobnych do tych, które pisała Laurel - główna bohaterka omawianej przeze mnie dziś książki - to marzy mi się po cichu, by na kanwie jego niesamowitej i też tragicznej historii, napisać własną książkę (jeśli chcielibyście poznać nieco bliżej tę fascynującą postać polskiego sportu, zapraszam na recenzję jego biografii).

Bohaterowie, do których pisze 16-letnia dziewczyna to nieżyjące już gwiazdy kina czy muzyki, m.in. Kurt Cobain, Judy Garland czy Jim Morrison. Każdy z nich był niepowtarzalną, niezwykle wrażliwą na świat i swego rodzaju tragiczną postacią, której życie zakończyło się przedwcześnie, pozostawiając za sobą osieroconych i rozpaczających rodzinę i fanów.
Laurel ma z nimi coś wspólnego, a przynajmniej myśli, że tak właśnie jest - jej życie w pewnym sensie dobiegło końca. Jej ukochana starsza siostra May, która była dla niej wzorem ideału i najlepszą przyjaciółką, zginęła w tragicznych okolicznościach, właściwie na jej oczach. Obie dziewczyny miały także swoje mroczne tajemnice, które starały się ukryć przed sobą nawzajem, bowiem żadna z nich nie chciała zranić ani rozczarować tej drugiej. Między nimi była bardzo silna i głęboka więź, która przez śmierć May została przerwana, a dla Laurel, życie bez siostry, do której żywiła wiele przeróżnych, nawet skrajnych uczuć, stało się nie do zniesienia. Nosi w sobie ogromny ból i sekret, który izoluje ją od społeczeństwa. Jednak z biegiem czasu i z kolejnymi napisanymi przez siebie listami, otwiera się przed sobą i ludźmi, którzy zaczynają ją otaczać. Listy te układają się w historię minionych kilkunastu miesięcy życia Laurel, a ogrom doświadczeń, jakie ją spotkały, jest naprawdę przytłaczający.

Po wzięciu tej książki do ręki i przeczytaniu kilku stron, doszłam do daleko posuniętego wniosku - wyrosłam z młodzieżówek oraz lekkich i naiwnych powiastek dla nastolatków. Dlatego pierwsza połowa książki była trochę wymęczona przeze mnie, choć poświęciłam jej niemal cały dzień (a zważywszy na to, iż ma ona niewiele ponad 300 stron, do sporo czasu). Było jednak coś, co potrafiło mnie przyciągnąć - chciałam za wszelką cenę poznać sekrety May i Laurel i dlaczego starsza ze sióstr zginęła. Co się za tym kryło i dlaczego Laurel czuła wyrzuty sumienia. To mnie naprawdę intrygowało i cieszę się, że autorka budowała to napięcie tak, że trudno było oderwać się od czytania. Właśnie dlatego przeczytałam młodzieżówkę w mniej niż trzy dni - a rzadko mi się to zdarza.

Z bohaterami polubiłam się właściwie od razu, ponieważ pewne doświadczenia są mi bardzo dobrze znane. To mnie do nich zbliżyło i pomogło przestać myśleć o tym, że tracę czas na czytanie powieści dla młodzieży, zamiast nadrabiać ambitniejsze lektury. Każdy z nich był zarazem zwyczajny i wyjątkowy i miał w sobie coś, co wywoływało we mnie pozytywne uczucia. Chciałabym mieć taką paczkę przyjaciół jak Laurel. I móc jeszcze raz przeżyć nastoletnie lata, wypełnione imprezami i nic nie znaczącymi problemami, które wiązały się tylko ze szkołą, a jednak wydawały się przeszkodami nie do pokonania.

Ava Dellaira zaliczyła naprawdę udany debiut. Kochani, dlaczego się poddaliście jest bardzo dojrzałą, przemyślaną i pouczającą książką - według mnie - nie tylko dla młodzieży, ponieważ mówi o problemach, które dotykają także świat dorosłych. Lektura tej powieści była ciekawym i budzącym wiele przeróżnych emocji doświadczeniem i z pewnością zapoznam się z dalszą twórczością tej autorki.

7/10 

Tytuł: Kochani, dlaczego się poddaliście
Autor; Ava Dellaira
Wydawnictwo: Amber
rok wydania polskiego: 2015
okładka: miękka: 
liczba stron: 303

Czytaj więcej »
on lipca 15, 2020 2
Podziel się!
Tags
Ava Dellaira, literatura młodzieżowa, recenzja
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Archiwum

  • ►  2023 (4)
    • ►  sie 2023 (2)
    • ►  cze 2023 (1)
    • ►  maj 2023 (1)
  • ►  2022 (12)
    • ►  gru 2022 (1)
    • ►  lis 2022 (1)
    • ►  paź 2022 (1)
    • ►  wrz 2022 (1)
    • ►  lip 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (1)
    • ►  kwi 2022 (1)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (10)
    • ►  sie 2021 (1)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (1)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ▼  2020 (17)
    • ▼  gru 2020 (5)
      • "Jeździec miedziany" Paullina Simons
      • "Naznaczony. Niki Lauda" Maurice Hamilton
      • "Panie z Cranford" Elizabeth Gaskell
      • "Trzynasta opowieść" Diane Setterfield
      • "Jeden z nas. Opowieść o Norwegii" Åsne Seierstad
    • ►  lis 2020 (1)
      • "Pokuta" Ian McEwan
    • ►  paź 2020 (3)
      • "Sekretny język kwiatów" Vanessa Diffenbaugh
      • "Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" Leslye...
      • "Z innej bajki" Jodi Picoult, Samantha Van Leer
    • ►  wrz 2020 (1)
      • "Tylko pocałunek" Denise Hunter
    • ►  lip 2020 (3)
      • "Księga snów" Nina George
      • "Kochani, dlaczego się poddaliście" Ava Dellaira
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (1)
    • ►  mar 2020 (1)
  • ►  2019 (16)
    • ►  gru 2019 (1)
    • ►  paź 2019 (4)
    • ►  wrz 2019 (2)
    • ►  sie 2019 (1)
    • ►  lip 2019 (2)
    • ►  cze 2019 (1)
    • ►  maj 2019 (1)
    • ►  kwi 2019 (1)
    • ►  lut 2019 (1)
    • ►  sty 2019 (2)
  • ►  2018 (43)
    • ►  gru 2018 (4)
    • ►  paź 2018 (4)
    • ►  wrz 2018 (2)
    • ►  sie 2018 (1)
    • ►  lip 2018 (5)
    • ►  cze 2018 (5)
    • ►  maj 2018 (4)
    • ►  kwi 2018 (4)
    • ►  mar 2018 (2)
    • ►  lut 2018 (6)
    • ►  sty 2018 (6)
  • ►  2017 (82)
    • ►  gru 2017 (7)
    • ►  lis 2017 (3)
    • ►  paź 2017 (5)
    • ►  wrz 2017 (4)
    • ►  sie 2017 (5)
    • ►  lip 2017 (6)
    • ►  cze 2017 (5)
    • ►  maj 2017 (5)
    • ►  kwi 2017 (42)

Translate

Popularne posty

  • "Tysiąc wspaniałych słońc" Khaled Hosseini
    Głównymi bohaterkami powieści są dwie kobiety, których zrządzenie losu uczyniło żonami władczego i bezwzględnego Raszida. Mariam w wieku...
  • "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes
    Lousa Clark wiedzie spokojne, uporządkowane życie w małym angielskim miasteczku. Jest wesoła i nietuzinkowa; doskonale wie, ile kroków mi...
  • "Dom Róż" Sarah Harvey
    Lily i Liam porzucają swoje dotychczasowe życie w Londynie i wyruszają do Kornwalii, gdzie swoje nowe gniazdko wiją w małym, nadmorskim...

Etykiety

  • (nie)recenzja
  • TOP
  • TOP 3
  • autobiografia
  • biografia
  • fantasy
  • fotografia
  • kryminał
  • literatura dziecięca
  • literatura faktu
  • literatura klasyczna
  • literatura młodzieżowa
  • literatura obyczajowa
  • literatura piękna
  • literatura polska
  • literatura przygodowa
  • literatura współczesna
  • opowiadanie
  • podróże
  • podsumowanie
  • recenzja
  • reportaż
  • różne
  • seria
  • thriller
  • w obiektywie

Szukaj

Zaglądam

  • Varia czyta
  • Rude Pióro
  • Daughter of the Woods

Statystyka

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Czytelnia przy Kwiatowej 13. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.