Jean Perdu prowadzi księgarnię o wdzięcznej i wiele znaczącej nazwie "Apteka Literacka". Obdarzony zmysłem odczytywania ludzkich dusz, Perdu niczym farmaceuta sprzedaje swoje książki jako leki na konkretne problemy. 
Nie jest on jednak w stanie zapobiec swojemu cierpieniu, które wiele lat temu sprawiła mu pewna kobieta.
Wszystko zmienia się w chwili, kiedy w zapomnianym lawendowym pokoju znajduje pozostawiony przez nią list.
Czy podróż, w którą wyruszy na swojej barce w poszukiwaniu Manon zdoła uśmierzyć ból po jej odejściu?



"To zdumiewające, jak cielesna jest miłość. Pamięć naszego ciała jest trwalsza, bardziej pamiętamy dotyk tej osoby niż to, co mówiła"

Ciężko jest powiedzieć cokolwiek subiektywnego o tej powieści. Sięgnęłam po nią ze względu na kilka przychylnych słów, które przeczytałam gdzieś przelotem na stronie Lubimyczytać.pl, ale nie oczekiwałam po niej zbyt wiele. Mile się zawiodłam.
Stopniowo, strona po stronie zatracałam się w tej powieści, będąc mamiona dziwną tajemnicą, jaką skrywa główny bohater i pewien lawendowy pokój, od którego wszystko się zaczęło. Znajduje się w nim list, który staje się początkiem niezwykłej podróży i wewnętrznej przemiany bohatera. Tę przemianę przeżywałam również i ja na swojej własnej skórze.
Niesamowicie ciepła, piękna i zachwycająca historia o miłości, radzeniu sobie po jej utracie, poszukiwaniu odpowiedzi na rzekomo retoryczne pytania. Nie sposób było pochłonąć ją jednego wieczoru. Sięgałam po nią stopniowo, dawkowałam odpowiednie jej ilości, bo - tak jak z lekarstwami - nie wolno przeholować. Okazała się prawdziwym balsamem dla mojej duszy romantyczki, bardzo niepoprawnej zresztą, która nie raz cierpiała już po miłosnych zawodach. Zachwycałam się stylem i językiem autorki, które pozwoliły jeszcze bardziej zbliżyć mnie do tej historii. Każde słowo przesiąknięte było zapachem Francji, wina i lawendy, które skutecznie zastępowały mi świeczki zapachowe, kiedy czytałam książkę podczas podróży pociągiem. Miałam wrażenie, że przeniosłam się na lawendowe pola, kwitnące i pełne słońca, choć za oknem mijałam wypalone łodygi ziemniaków, pola skoszonej kukurydzy i zamglone doliny.
Nie potrafię jednoznacznie zdefiniować emocji, które odczuwałam podczas czytania tej książki. Pewne jest to, że dzięki niej, coś się we mnie zmieniło i to na lepsze. Wiele jej zawdzięczam, a szczególnie cytat, który od tamtej pory stał się dewizą mojej raczkującej kariery pisarki:

"To, co pisarz zawiera w swoich książkach, jest zapisem w języku serca, języku duszy"

Pełna ciepła, zapachów i życiowych sentencji - polecam ją wszystkim, profilaktycznie i jako swoistą uzdrowicielską terapię. Zwłaszcza na jesienną chandrę, która oby nawiedziła nas jak najpóźniej. Jestem pewna, że uzdrowi Was równie łagodnie i skutecznie jak mnie.

10/10 

Tytuł: Lawendowy pokój
Autor: Nina George
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Okładka: miękka
liczba stron: 344

Brak komentarzy: