Los dla sieroty nigdy nie jest łaskawy. Jane Eyre po śmierci rodziców
zostaje przygarnięta przez swojego wuja i jego żonę, panią Reed, na
której w godzinie swojej śmierci wymógł obietnicę opieki nad
dziewczynką. Jane pozostała w jej domu, lecz nie była darzona ani
cieniem współczucia, dobroci czy miłości. Zostaje wysłana do szkoły z
Lowood, gdzie uczyła się, a potem sama została nauczycielką. Wiedząc, że
nie może długo zatrzymać się w jednym miejscu, daje ogłoszenie do
gazety, na które odpowiada pani Fairfax. Osiemnastoletnia Jane zostaje
guwernantką małej Adelki w posiadłości Thornfield Hall. W
niespodziewanych okolicznościach poznaje również właściciela owego
dworu, pana Edwarda Rochestera. Różnorodność cech, waleczne i stanowcze
charaktery pozwalają tym dwojga na powolne poznawanie się nawzajem,
naukę "obchodzenia" się z tą drugą osobą. Wkrótce odkrywają w sobie
wielkie uczucie i Rochester oświadcza się pannie Eyre. Zaślepiona
miłością i niedoświadczona przyjmuje jego rękę, lecz w dniu zaślubin
dowiaduje się przerażającej prawdy, skrywanej przed światem na trzecim
piętrze w Thornfield. Okazuje się, że rzekome widmo, jakie nawiedziło
Jane poprzedniej nocy, to pierwsza żona Rochestera, z która nadal
związany był węzłem małżeńskim.
Jane podejmuje trudną walkę pomiędzy płomiennym uczuciem a moralnością. Mimo żalu, opuszcza Thornfield, skazując siebie na kilkudniową tułaczkę, która doprowadza ją do Moor House, gdzie wśród odnalezionych krewnych, zaznaje pełnego braterskiej miłości i ciepła, życia. Życia na pozór pozbawionego trosk, ponieważ jej serce nadal wypełnione było tęsknotą i miłością do Rochestera.
Odrzuciwszy propozycję niechcianego mariażu i wyjazdu do Indii, udaje się na poszukiwanie ukochanego.
Przygodę z tą powieścią rozpoczęłam w czerwcu. Od tamtej pory, przez okres wakacyjny jakoś pozostawała mi obojętna. Akcja z początku rozwijała się dość powoli, systematycznie i miarowo dążyła do rozwinięcia. Kiedy powzięłam poważny zamiar zaprzyjaźnienia się z nią ponownie, nie sądziłam, że odciśnie ona na mnie takie piętno.
Losy Jane Eyre z pewnością można nazwać dziwnymi. Jej położenie budziło również współczucie, bo jako sierota została pozbawiona tak potrzebnej małemu dziecku rodzicielskiej miłości i opieki. Późniejsze lata, kiedy mieszkała u ciotki czy przebywała w Lowood, również były dla niej ciężkie, pełne zimna i głodu. Sytuacja dziewczyny zmieniła się dopiero wtedy, gdy została nauczycielką i zamieszkała w dworskiej posiadłości. Nabyte przez czas pełnego ścisłych zasad wczesnej młodości cechy; upartość, odwaga i dążenie do celu, zwróciły uwagę na pozór bezwzględnego, mało urodziwego pana Rochestera.
Stanowili dla mnie wyjątkową parę i ucieszyłam się, kiedy doszło do ich zaręczyn. W końcu biedna Jane zazna miłości i skończą się jej cierpienia. Nic bardziej mylnego! W dniu ślubu wyszedł na jaw przebrzydły sekret Rochestera, którego kompletnie się nie spodziewałam - był żonaty z obłąkaną kobietą, którą ukrywał przed światem w swojej posiadłości.
Nie wiem, jak wielkie oczy miałam, gdy czytałam ten fragment, bo siedzący naprzeciw mnie pasażer pociągu, nie raczył się mi o tym powiedzieć...
Owszem, byłam w lekkim szoku i dość długo nie mógł mnie on opuścić. Opisy jej przeżyć, przemyśleń i tułaczki, która omal nie doprowadziła ją do śmierci, wyciskały mi łzy z oczu. Ale los uśmiechnął się do Jane - odnalazła swoich kuzynów, otrzymała majątek, który uczynił ją dostatnią i żyła z ukochanymi krewnymi w ukochanym, ciepłym domu. Jedna osoba stanowiła jednak problem - osoba St. Johna. Drażnił mnie od początku, choć to on uratował Jane przed pewną śmiercią. Wprowadzał mały zamęt, nie tylko w głowie głównej bohaterki, ale również i w mojej.
Był chłodnym, pozbawionym niektórych ludzkich uczuć kapłanem, który ślepo zapatrzony w swoją misję, zaproponował kuzynce zamążpójście i wyjazd do Indii. Nawet ja byłam rozdarta, bo sama do końca nie wiedziałam, co wybierze Jane - czy usłucha jak dotąd zdrowego rozsądku czy wyrzeknie się miłości i na chwałę Bożą wyjdzie za kuzyna i razem z nim będzie wypełniać jego powołanie. Odetchnęłam z wyraźną ulgą, gdy się rozstali.
Moment, gdy Jane odnalazła oślepionego przez pożar pana Rochestera, był najpiękniejszym i najbardziej wzruszającym momentem w książce. Wzajemna miłość nie wygasła; mimo żalu po niewyjaśnionym zniknięciu Rochester nie był w stanie wymazać Jane z pamięci. Mimo różnic wieku i pozycji społecznych. To jest prawdziwa potęga prawdziwego uczucia.
Skończyło się happy endem - Edward i Jane pobrali się i zostali obdarzeni synkiem. Szczęśliwe zakończenie wzlotów i upadków w życiu głównej bohaterki, która nigdy nie sprzeciwiła się woli Boga i własnemu sumieniu.
Dziwne losy Jane Eyre to opowieść o sile uczucia, które potrafi łamać wszelkie konwenanse. To opowieść o tym, że w każdej - nawet najtrudniejszej sytuacji - należy pozostawać wiernym zasadom i prawu. Dążąc posłusznie wobec boskiej woli, otrzymuje się zasłużoną zapłatę.
Nie bez powodu powieść ta to "szczytowe osiągnięcie literackie epoki wiktoriańskiej". To zdecydowanie jedna z najpiękniejszych historii o miłości, jaka kiedykolwiek wyszła spod pióra. Bawi i wzrusza, intryguje i naucza. Polecam z całego serca.
Jane podejmuje trudną walkę pomiędzy płomiennym uczuciem a moralnością. Mimo żalu, opuszcza Thornfield, skazując siebie na kilkudniową tułaczkę, która doprowadza ją do Moor House, gdzie wśród odnalezionych krewnych, zaznaje pełnego braterskiej miłości i ciepła, życia. Życia na pozór pozbawionego trosk, ponieważ jej serce nadal wypełnione było tęsknotą i miłością do Rochestera.
Odrzuciwszy propozycję niechcianego mariażu i wyjazdu do Indii, udaje się na poszukiwanie ukochanego.
Przygodę z tą powieścią rozpoczęłam w czerwcu. Od tamtej pory, przez okres wakacyjny jakoś pozostawała mi obojętna. Akcja z początku rozwijała się dość powoli, systematycznie i miarowo dążyła do rozwinięcia. Kiedy powzięłam poważny zamiar zaprzyjaźnienia się z nią ponownie, nie sądziłam, że odciśnie ona na mnie takie piętno.
Losy Jane Eyre z pewnością można nazwać dziwnymi. Jej położenie budziło również współczucie, bo jako sierota została pozbawiona tak potrzebnej małemu dziecku rodzicielskiej miłości i opieki. Późniejsze lata, kiedy mieszkała u ciotki czy przebywała w Lowood, również były dla niej ciężkie, pełne zimna i głodu. Sytuacja dziewczyny zmieniła się dopiero wtedy, gdy została nauczycielką i zamieszkała w dworskiej posiadłości. Nabyte przez czas pełnego ścisłych zasad wczesnej młodości cechy; upartość, odwaga i dążenie do celu, zwróciły uwagę na pozór bezwzględnego, mało urodziwego pana Rochestera.
Stanowili dla mnie wyjątkową parę i ucieszyłam się, kiedy doszło do ich zaręczyn. W końcu biedna Jane zazna miłości i skończą się jej cierpienia. Nic bardziej mylnego! W dniu ślubu wyszedł na jaw przebrzydły sekret Rochestera, którego kompletnie się nie spodziewałam - był żonaty z obłąkaną kobietą, którą ukrywał przed światem w swojej posiadłości.
Nie wiem, jak wielkie oczy miałam, gdy czytałam ten fragment, bo siedzący naprzeciw mnie pasażer pociągu, nie raczył się mi o tym powiedzieć...
Owszem, byłam w lekkim szoku i dość długo nie mógł mnie on opuścić. Opisy jej przeżyć, przemyśleń i tułaczki, która omal nie doprowadziła ją do śmierci, wyciskały mi łzy z oczu. Ale los uśmiechnął się do Jane - odnalazła swoich kuzynów, otrzymała majątek, który uczynił ją dostatnią i żyła z ukochanymi krewnymi w ukochanym, ciepłym domu. Jedna osoba stanowiła jednak problem - osoba St. Johna. Drażnił mnie od początku, choć to on uratował Jane przed pewną śmiercią. Wprowadzał mały zamęt, nie tylko w głowie głównej bohaterki, ale również i w mojej.
Był chłodnym, pozbawionym niektórych ludzkich uczuć kapłanem, który ślepo zapatrzony w swoją misję, zaproponował kuzynce zamążpójście i wyjazd do Indii. Nawet ja byłam rozdarta, bo sama do końca nie wiedziałam, co wybierze Jane - czy usłucha jak dotąd zdrowego rozsądku czy wyrzeknie się miłości i na chwałę Bożą wyjdzie za kuzyna i razem z nim będzie wypełniać jego powołanie. Odetchnęłam z wyraźną ulgą, gdy się rozstali.
Moment, gdy Jane odnalazła oślepionego przez pożar pana Rochestera, był najpiękniejszym i najbardziej wzruszającym momentem w książce. Wzajemna miłość nie wygasła; mimo żalu po niewyjaśnionym zniknięciu Rochester nie był w stanie wymazać Jane z pamięci. Mimo różnic wieku i pozycji społecznych. To jest prawdziwa potęga prawdziwego uczucia.
Skończyło się happy endem - Edward i Jane pobrali się i zostali obdarzeni synkiem. Szczęśliwe zakończenie wzlotów i upadków w życiu głównej bohaterki, która nigdy nie sprzeciwiła się woli Boga i własnemu sumieniu.
Dziwne losy Jane Eyre to opowieść o sile uczucia, które potrafi łamać wszelkie konwenanse. To opowieść o tym, że w każdej - nawet najtrudniejszej sytuacji - należy pozostawać wiernym zasadom i prawu. Dążąc posłusznie wobec boskiej woli, otrzymuje się zasłużoną zapłatę.
Nie bez powodu powieść ta to "szczytowe osiągnięcie literackie epoki wiktoriańskiej". To zdecydowanie jedna z najpiękniejszych historii o miłości, jaka kiedykolwiek wyszła spod pióra. Bawi i wzrusza, intryguje i naucza. Polecam z całego serca.
10/10
Tytuł: Dziwne losy Jane Eyre
Autor: Charlotte Brontë
Wydawnictwo: Świat Książki
okładka: miękka
liczba stron: 560
liczba stron: 560
Brak komentarzy: