"Umarła, zanim tak naprawdę zaczęła żyć" 

Jutlandia. Kraina wiecznego mrozu i przenikliwego wiatru, który wdziera się do wnętrza ludzkich duch i ciał. Oziębłe stosunki jakie panują w rodzinie bohaterki, również nie pozwalają jej zaznać ciepła. Ciągle marznie. Jedynym ratunkiem dla niej jest jej brat, Jasper, z którym łączy ją niezwykle silna, braterska więź. Oboje mają swoje wielkie, jednak znacznie różniące się od siebie marzenia o lepszym świecie - Jasper chce wyjechać do Maroka, a ona pragnie podróży na Syberię słynną Koleją Transsyberyjską. Ich plany krzyżuje okrutna wojna, a każde z nich rusza w zupełnie inne strony. Jasper zaciąga się do ruchu oporu, będąc wkrótce zmuszonym do ucieczki z kraju, ona zaś rozpocznie swoją długą i podszytą zimnem i wiatrem skandynawską tułaczkę.


Nie sposób jest w jakikolwiek sensowny sposób opisać, co dzieje się w książce, bo w wielu momentach po przeczytaniu pozostawia w głowie istny mętlik. Per Petterson zastosował tu również dość ciekawy zabieg, wybierając narrację z perspektywy kobiety. Sześćdziesięcioletniej kobiety, którą poznajemy jako dziewczynkę, dojrzewającą na oczach czytelnika - jesteśmy świadkami jej przemian, myśli, zrozumienia otaczającego ją świata czy pojmowania sytuacji, jakie rozgrywają się wokół niej. Moment wkraczania w dorosłość jej i jej brata zbiegła się wraz z wybuchem II wojny światowej. Jasperowi udaje się spełnić swoje marzenie o Maroku, lecz jego droga, tak jak jego siostry naznaczona będzie przez ból i cierpienie. Bezimienna bohaterka podczas swoich podróży, stawia czoła wielu trudnościom, które potęgowała tęsknota za bratem. Ostatecznym ciosem była dla niej wiadomość o śmierci Jaspera - uważała, że od tamtej pory, bezpowrotnie minęło wszystko to, co nadawało jej życiu jakikolwiek sens. 

"Mam dwadzieścia trzy lata, a życie już się skończyło. Pozostała tylko resztka"

Bohaterka i jej poczynania mogą wydawać się nie do końca zrozumiałe lub przemyślane; nie raz bywają wręcz irytujące. Ja jednak myślę, że jest na to wytłumaczenie - nie doświadczyła ze strony rodziców ani chwili miłości, ciepła czy dobrego słowa, wychowywała się z wiecznie niedostępnym ojcem i fanatyczną matką. Nie otrzymała od nich żadnej mądrej, pouczającej życiowej lekcji czy rady. Nikt nie wskazał jej drogi, jak ma postępować. Do wszystkiego musiała dojść sama, a jedyną nadzieją na myśl o lepszym życiu był jej brat, którego śmierć odebrała jej wszystko, co kochała.

Czytając "Na Syberię" nie zdarzyło mi się wynotować jakiegokolwiek słowa, zdania, dialogu czy wydarzenia, które w jakiś sposób nie pasowałoby do ogólnego charakteru powieści. Zimno, wszędzie zimno. Nawet wertując kartki książki, nieraz odnosiłam wrażenie, że zionie spomiędzy nich ten skandynawski chłód. Autor po raz kolejny pozwolił mi zachwycić się prostotą i surowością jego stylu, co - powtórzę się - jest jego wielkim atutem.

Czy polecam? Zdecydowanie. Nie jest się w stanie przejść obok niej obojętnie.To lektura, z którą warto się zapoznać i przełamać ten stereotyp myślenia: literatura skandynawska = kryminał. Jestem skłonna powiedzieć, że jest to jedna z lepszych książek tego autora. I na pewno najboleśniejsza i zapadająca w pamięć. Czy mam rację? Przekonajcie się sami.

10/10 

Tytuł: Na Syberię
Autor: Per Petterson
Wydawnictwo: W.A.B
Okładka: twarda
liczba stron: 272

Brak komentarzy: