Mówią, że nie ma przypadków. Są. A tych dwoje jest idealnym na to przykładem.
Pięć lat temu zdarzył się pewien tragiczny wypadek, który rozłączył Dianę i Karola. Oboje chcieli rozpocząć nowe życie, zakończyć zły rozdział, jakim okazało się ich dorastanie. Spotykają się jednak ponownie, w tym samym mieście, na tej samej studenckiej imprezie. Szybko odkrywają, że nadal są dla siebie ważni. Czy zdołają wykorzystać kolejną szansę na miłość?
Książka ta jest pierwszą przeczytaną przeze mnie pozycją z gatunku New Adult. Byłam nią tym bardziej zainteresowana, że napisała ją polska autorka, o której słyszałam dużo dobrego. Czytając książkę, kartka po kartce, mój entuzjazm spadał niemal do zera.
Kiedy skończyłam czytać Urodzeni, by przegrać, byłam skonsternowana. Miałam wrażenie, że czegoś w niej nie rozumiałam, przeoczyłam jakiś ważny wątek, ponieważ... czytam, czytam i... nic się nie dzieje. NIC. Gdzie jest ten dreszczyk, te emocje, łzy, o których zapewniały mnie tak liczne i pochlebne recenzje? Długo wstrzymywałam się z napisaniem recenzji, ponieważ chciałam dać sobie trochę czasu, przemyśleć jeszcze raz swoje zdanie na jej temat. Ale przyszły kolejne książki, kolejne perełki, na które szczęśliwie trafiłam i powiedziałam Dość.
Szukałam w niej tego "złamania lub odejścia od stereotypów", o którym mowa w jednej z wypowiedzi znajdujących się na okładce książki. Ponowna szansa na miłość, kręcący się wokół głównej bohaterki konkurent, była dziewczyna Karola, (seksowna blondynka; wysoka, szczupła i ładna), która wtrąca się w życie chłopaka i niemal doprowadza do rozpadu jego związku z Dianą. Dochodzi jednak do niego przez zdjęcie, na którym uchwycona sytuacja wynikła przez totalną pomyłkę i nieprzemyślaną decyzję bohatera, potem żal i nagły wypadek, który daje do zrozumienia obojgu bohaterom, że nie potrafią bez siebie żyć. Wybaczcie mi - ale ja nie widzę tutaj żadnego odejścia od stereotypów.
Szybka, łatwa i przyjemna. Nie ma w niej absolutnie nic, co by mnie zaskoczyło. Najbardziej zabolał mnie bardzo przewidywalny koniec. Co do stylu, nie mam autorce niczego do zarzucenia, ale nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś więcej. Dużo więcej. Czy polecam? I tak i nie. Na pewno jest to dobra pozycja dla tych, którzy lubią czerpać przyjemność z samego czytania. Jeśli wymagacie czegoś od czytanej przez Was książki - niewykluczone, że spotka Was podobna sytuacja.
Pięć lat temu zdarzył się pewien tragiczny wypadek, który rozłączył Dianę i Karola. Oboje chcieli rozpocząć nowe życie, zakończyć zły rozdział, jakim okazało się ich dorastanie. Spotykają się jednak ponownie, w tym samym mieście, na tej samej studenckiej imprezie. Szybko odkrywają, że nadal są dla siebie ważni. Czy zdołają wykorzystać kolejną szansę na miłość?
Książka ta jest pierwszą przeczytaną przeze mnie pozycją z gatunku New Adult. Byłam nią tym bardziej zainteresowana, że napisała ją polska autorka, o której słyszałam dużo dobrego. Czytając książkę, kartka po kartce, mój entuzjazm spadał niemal do zera.
Kiedy skończyłam czytać Urodzeni, by przegrać, byłam skonsternowana. Miałam wrażenie, że czegoś w niej nie rozumiałam, przeoczyłam jakiś ważny wątek, ponieważ... czytam, czytam i... nic się nie dzieje. NIC. Gdzie jest ten dreszczyk, te emocje, łzy, o których zapewniały mnie tak liczne i pochlebne recenzje? Długo wstrzymywałam się z napisaniem recenzji, ponieważ chciałam dać sobie trochę czasu, przemyśleć jeszcze raz swoje zdanie na jej temat. Ale przyszły kolejne książki, kolejne perełki, na które szczęśliwie trafiłam i powiedziałam Dość.
Szukałam w niej tego "złamania lub odejścia od stereotypów", o którym mowa w jednej z wypowiedzi znajdujących się na okładce książki. Ponowna szansa na miłość, kręcący się wokół głównej bohaterki konkurent, była dziewczyna Karola, (seksowna blondynka; wysoka, szczupła i ładna), która wtrąca się w życie chłopaka i niemal doprowadza do rozpadu jego związku z Dianą. Dochodzi jednak do niego przez zdjęcie, na którym uchwycona sytuacja wynikła przez totalną pomyłkę i nieprzemyślaną decyzję bohatera, potem żal i nagły wypadek, który daje do zrozumienia obojgu bohaterom, że nie potrafią bez siebie żyć. Wybaczcie mi - ale ja nie widzę tutaj żadnego odejścia od stereotypów.
Szybka, łatwa i przyjemna. Nie ma w niej absolutnie nic, co by mnie zaskoczyło. Najbardziej zabolał mnie bardzo przewidywalny koniec. Co do stylu, nie mam autorce niczego do zarzucenia, ale nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś więcej. Dużo więcej. Czy polecam? I tak i nie. Na pewno jest to dobra pozycja dla tych, którzy lubią czerpać przyjemność z samego czytania. Jeśli wymagacie czegoś od czytanej przez Was książki - niewykluczone, że spotka Was podobna sytuacja.
4/10
Tytuł: Urodzeni, by przegrać
Autor: Iga Wiśniewska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Okładka: miękka
liczba stron: 300
Brak komentarzy: